644352_10200415515062768_826478096_n

Sympatyczny, ambitny spełniający swoje marzenia człowiek z Mazur. Przed podróżą pracował jako fotograf, robiąc m.in zdjęcia ślubne.  Marzyciel, romantyk, samotny wilk poszukujący w swoich wędrówkach wolności i chęci odnalezienia wielu pięknych i niezwykłych miejsc.  181 dni wędrówki w  upale, deszczu czy śniegu nie zniechęciły go do dalszych przygód. Człowiek głęboko wierzący, który spał w katedrze. Odwiedził 8 krajów. Inspiruje go Jacek Pałkiewicz czy Bear Grylls.Uwielbia filmy z udziałem Bruce-a Lee i ma słabość do brunetek.

Skąd wziął się pseudonim Wolf Wagabunda?
Wolf – uwielbiam wilki. To bardzo interesujące i tajemnicze zwierzęta, które zwykle chodzą własnymi ścieżkami. Wagabunda – oznacza włóczęgę. Pasowało mi to określenie, bo nie jestem do końca podróżnikiem. Tym samym chciałem zmienić kierunek swojego życia i jak gdyby zmienić imię. Nowe imię to początek czegoś nowego. Wolf Wagabunda – włóczący się wilk. Podoba mi się (śmiech).

 „181” CZĘŚĆ 1 TRAILER PL

Dlaczego Ameryka Południowa i samotna podróż? Nie lepiej było wyjechać na wakacje na tydzień do Europy?
Azja jest ostatnio bardzo popularna, Europa jest celem właśnie bardziej na weekend – blisko, ta sama kultura. Ja chciałem pojechać gdzieś dalej, odizolować się. Mój serdeczny przyjaciel, Mario, był w Ameryce Południowej i bardzo mnie zachęcał do tego wyjazdu. Dlatego sie zdecydowałem i chciałbym tam pojechać jeszcze raz.

Jakie kraje odwiedziłeś w ciągu 181 dni podróży?
Chile, Argentynę, Brazylię (ale tylko 1 dzień – przy okazji odwiedzenia wodospadu Iguazu na granicy Argentyna/Brazylia) , Boliwię, Peru, Ekwador, Kolumbię i Wenezuelę.

RUINY

Ruiny misji Jezuickiej w San Ignacio, Argentyna

Które miejsca, powinniśmy zobaczyć będąc w Ameryce Południowej?
Wszystko (śmiech). Ciężko jest wybrać, każdemu się coś innego podoba. Z turystycznych miejsc to wodospad Iguazu na granicy argentyńsko-brazylijskiej. Po prostu zapiera dech w piersiach. W Boliwii Salar de Uyuni – ogromne solnisko, pozostałość po wyschniętym słonym jeziorze. W porze deszczowej jest wody po kostki i daje to efekt jakby się było w niebie. Nie widać granicy między ziemią a niebem. Cudowne jest oczywiście Matchu Picchu. Kocham góry – wspaniale mi się chodziło po Andach – czy to w Chile (Park Narodowy Torres del Paine), Argentynie (P.N. Los Glaciares, prowincje Jujuy i Salta), Peru (P.N. Huascaran), czy w Ekwadorze (P.N. Sangay). Mnóstwo tego jest.

Czym zajmowałeś się zanim zostałeś podróżnikiem?
Po skończonej szkole średniej zastanawiałem się jaką wybrać drogę. Odkryłem że fotografia sprawia mi radość, więc wyjechałam do Warszawy, aby się jej uczyć. Wybrałem szkołę, która miała odpowiednią kadrę z doświadczeniem. Nie chciałem uczyć się suchej teorii, zależało mi na praktyce. Czy jestem fotografem? Do końca nie chcę się tak nazywać, jest to coś co robię i czasami uda mi się tym zarobić pieniądze.

Czego poszukiwałeś w czasie podróży?
Chciałem zobaczyć wiele ciekawych miejsc. Wspomnienia pozostaną ze mną do końca życia. Pragnąłem też odpocząć od codziennych trosk. Kocham naturę, rozbijałem namiot i w wielu miejscach byłem sam – chciałem tego. Mogłem wtedy czerpać całą przyjemność z wolności. pomyśleć, pobyć sam ze sobą. Nad wodospadem było pięknie, ale były tłumy ludzi i nie czułem się już tak spokojnie. Chciałem też odpocząć trochę od kobiet i sobie wszystko poukładać (śmiech) Chciałem być wolny, czuć życie.

Miałeś jakieś momenty grozy ? Bałeś się?
Tak. Było ich trochę. Na przykład pewnej nocy w Argentynie, gdy spałem w namiocie słyszałem niedźwiedzie. To było miejsce kampingowe, było tam też kilka innych osób, które spały w namiotach. Byłem przerażony, bo byłem najbliżej ściany lasu. Przez cały czas jak je słyszałem trzymałem w ręce nóż. Na szczęście jestem cały (śmiech).

384915_4380819610976_1705993455_n

Salar de Uyuni, Boliwia

Jak zareagowała rodzina, gdy powiedziałeś im, że nie będzie cie pół roku? Nie czułeś się samotny?
Mama, gdy się dowiedziała była bardzo zasmucona. Na pewno się o mnie martwiła. Myślałem też wcześniej, żeby wyjechać do Barcelony, by tam trochę pomieszkać i mi to odradzała. Gdy podjąłem decyzję, że wyjadę do Ameryki Południowej, mama zmieniła decyzję i chciała mnie przekonać, abym jednak pojechał do Barcelony. W końcu to bliżej (śmiech). Czułem się oczywiście samotny, tęskniłem za najbliższymi. Na szczęście w dzisiejszym świecie nie jest to takie straszne, ponieważ są telefony i Internet. Zaskoczyłem też rodzinę, ponieważ wróciłem tydzień wcześniej od planowanego powrotu.

Czym różnią się Polki od kobiet jakie spotkałeś na swojej drodze podczas pobytu w Ameryce Południowej?
Podczas podróży zdałem sobie sprawę, że chciałbym być z Polką. Chociaż Argentynki czy ogólnie kobiety z Ameryki Południowej są także pięknymi kobietami. Ciężko określić to, co się preferuje. Często mówi się o jednym, a wychodzi całkiem inaczej. Wszystko zależy przecież od miłości. Dziewczyny z południa są bardziej otwarte od Polek. Całowały w policzek na powitanie (a nawet już przy zapoznawaniu się), cały czas się uśmiechały. Nie były takie chłodne i nie traktują nikogo z góry, jak często się zdarza u dziewczyn, które są świadome swego piękna – a tam przecież prawie wszystkie są piękne (śmiech).
Tam w kościele, podczas „znaku pokoju” ludzie całują się w policzek, przytulają. Zastanawiałem się jak w naszym kraju sprawdziłby się ten zwyczaj, jakby zareagowano. Mogłoby to być niebezpieczne, bo pewnie wszyscy chcieliby siedzieć obok ładnych dziewczyn (śmiech).

400493_2890653277749_1550266497_n

Wodospady Iguazu , strona brazylijska

Czy miałeś za granicą styczność z Polską kulturą? Spotkałeś Polaków, może miało miejsce jakieś ciekawe wydarzenie?
Spotkałem w Argentynie, faceta o nazwisko Kowalski. Uświadomiłem go, że to jedno z najpopularniejszych nazwisk w naszym kraju. Po dłuższej rozmowie okazało się, że ma polskie korzenie. W jednym z hosteli spotkałem, chłopaka który miał babcie z Polski. Spotkałem też kilku Polaków. W kościołach znajdowałem zdjęcia Jana Pawła II. Czułem się wówczas bardziej, jak w domu.

Podróżujesz dla spełnienia marzeń, ambicji, a może dla kariery?
Chciałbym, aby wiele osób zobaczyło mój film, bo pragnąłbym uświadamiać ludzi, że wszystko jest możliwe, że trzeba marzyć. Super byłoby jedną wyprawą zarobić na kolejną, jednak nie chciałbym nazwać tego karierą. Nie robię niczego dla sławy, by coś udowodnić. Chcę być wierny swoim uczuciom, być po prostu szczęśliwy.

Z Damianem  „Wolf Wagabunda” Lemańskim rozmawiała Ewelina Goczling

Facebook www.facebook.com/film181

cueva

Cueva de las Manos (Jaskinia Rąk),  Argentyna

lodwaga

      Lodowiec Perito Moreno, Argentyna

555743_3975515118617_919303395_n

Wulkan na granicy Boliwii i Chile

420955_3117562550339_1631581256_n

Atacama. Valle de la Luna, Chile

402948_4170289427853_101767985_n

Machu Picchu, Peru

Fot. Materiały prywatne

Share

Podziel się swoją opinią

9 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. To była kolacja wigilijna u wspaniałej rodziny w Mar Del Plata (Argentyna). Głowa rodziny – Andrzej jest 100% Polakiem chodź urodzonym już poza granicami, żona już Argentynka i 50/50 dzieci, z których tylko najstarszy (który składa życzenia) mówi po polsku dzięki babci (mamie Andrzeja), która bardzo wpajała polskość dzieciom (dlatego Andrzej mówi z takim czystym akcentem, jakby całe życie mieszkał w Polsce – mówił, że zawsze w Niedzielę mama robiła mu i rodzeństwu dyktanda po polsku i nie wyszli na dwór zanim nie napisali poprawnie 🙂 Kochani ludzie, którzy traktowali mnie jak członka rodziny…

Koniecznie przeczytaj!
To film niesympatyczny, mało zabawny i niepopularny. Ale to tylko…