Kinga Bogdańska – Żonglująca Mama Mistrzyni Swojego Życia

Nauczyłam się, że do żonglerki trzeba starannie wybrać piłki i wziąć ich tylko tyle, ile jesteśmy w stanie podrzucić. Uczę moje klientki, jak zdjąć ciężar niechcianych i niepotrzebnych rzeczy, by żonglerka stała się czymś naturalnym i przyjemnym. To pierwszy krok do osiągnięcia swojego balansu – radzi Kinga Bogdańska, Żonglująca Matka, Mistrzyni Swojego Życia.

Ilona Adamska: Twierdzisz, że sukces jest kwestią wyboru i decyzji. A co ze szczęściem?

Kinga Bogdańska: Sukces wiąże się z poświęceniami. Im większy masz sukces, tym więcej trzeba poświęcić. I jeśli mamy jakieś plany, chcemy osiągnąć cele, to trzeba włożyć w to wysiłek, pracę, fundusze, poświęcić swój czas. Uważam, że szczęściu trzeba zawsze pomóc. Oczywiście szczęście też jest ważne, bo dzięki niemu na naszej drodze stają ludzie, którzy mogą nam pomóc.

Natomiast na samym szczęściu sukcesu bym nie opierała. Urodziłam w czepku, podobno mam mieć szczęście w życiu. Nie uważam się za nieszczęśliwą, ale to, co mam w życiu, osiągnęłam dzięki ciężkiej pracy, determinacji, nauce.

Jest jednak coś, co łączy sukces i szczęście. To pasja. Gdy ktoś mnie pyta, czy miło jest zarabiać na pomaganiu, odpowiadam: „jasne”, bo moja praca to moja pasja, a pieniądze to efekt uboczny. Szczęście czy sukces to twój wybór, ale uważam, że nie ma usprawiedliwienia dla życia bez pasji.

Inspirujesz kobiety do zmiany i wzięcia życia w swoje ręce, do bycia jego Mistrzynią. Jak nią zostać? Istnieje jakiś skuteczny sposób?

Najważniejsze to moim zadaniem, zająć się sobą i zastanowić się, czego tak na prawdę chcę od życia, jak ono ma wyglądać, czy to, jak jest teraz, mnie satysfakcjonuje, dokąd zmierzam, jak widzę siebie za kilka lat. Być Mistrzynią Swojego Życia to żyć na własnych zasadach, według swoich reguł, z radością w sercu realizować swoje pasje, wziąć odpowiedzialność za swoje życie i ponosić tego konsekwencje.

Jak to zrobić? Przede wszystkim trzeba poznać siebie i pokochać swoje jasne i ciemne strony. Rozwijać to, co ma się mocnego, skupiać się na pozytywach, rozwijać talenty, uzdrowić swoją przeszłość i z jasną wizją iść do przodu. To być w „tu i teraz” i doceniać to, co się ma. To jest proces. Droga, którą trzeba odbyć.

Jesteś autorką książki „Mistrzyni Swojego Życia. Żonglująca Matka”. Gdybyś mogła opisać w kilku słowach, co to za projekt i do kogo jest kierowany?

To książka skierowana do pracujących matek, do kobiet, które mają tyle obowiązków na głowie, że zapominają o sobie i tracą kontakt ze sobą. Przestają się uśmiechać. Nic ich nie cieszy. Nie realizują swoich pasji. Są coraz bardziej sfrustrowane, wyładowują się na dzieciach, bo są zmęczone. Czują się jak chomiki w kołowrotku, pędząc nie wiadomo za czym. W głębi serca zaczynają czuć dyskomfort i pojawiają się pytania: o co chodzi? Co się dzieje? Jak wygląda to moje życie? Czy ja jestem szczęśliwa?

Skąd potrzeba napisania takiej książki? I do kogo ją kierujesz?

Potrzeba wyszła z zewnątrz. Uczestnicy mojego projektu online Zaprojektuj swoje życie mówią, że dzięki mnie zmieniło się ich życie, są w innym miejscu, realizują się i na to, co zrobiłam dla nich, powinni też mieć szansę inni ludzie. Zrodził się pomysł napisania książki. Zaczęłam 1 lipca 2016 roku i po miesiącu przerwałam – w momencie, kiedy dowiedziałam się, że nie odzyskam dziecka. Poczułam wtedy, że to, co piszę, jest takie błahe, takie proste, że na pewno nikt tego nie będzie czytał. Wtedy moja koleżanka, która mnie mentorowała, powiedziała, że tę książkę musi ujrzeć świat, że nie mam prawa jej zatrzymać dla siebie, bo fakt, że zmagam się z większym kalibrem problemu nie znaczy, że to, co piszę, nie pomoże kobietom przy ich zmaganiach. Przekonała mnie. Książka stała się moim motywatorem i czasami ucieczką przed myśleniem nad problemami dnia codziennego. Dojrzewała i zmieniała się wraz ze mną.

Czy możliwe jest znalezienie harmonii i balansu pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym? Jak pogodzić rolę zapracowanej bizneswoman z rolą matki?

To nie jest łatwe zadanie, szczególnie jeśli prowadzi się swój biznes,  w pracy można być non stop. Wymaga to dużej otwartości i gotowości na zmiany i turbulencje z tym związane. No i oczywiście determinacji w dążeniu do celów. My, kobiety, mamy tyle ról do pogodzenia, że gdyby cyrkowiec miał podrzucać tyloma piłeczkami, ile ról musi pogodzić kobieta, to albo zostałby mistrzem świata w żonglerce, albo musiałby się poddać. Tymczasem my cyrkowcami nie jesteśmy, a i żonglerki nas nikt nie uczył, a mimo to wymaga się od nas, byśmy brały na siebie ogrom obowiązków, wcielały się w najróżniejsze role i zakładały co rusz inną maskę. W mojej życiowej żonglerce ciągle dokładałam sobie po piłeczce, po roli, bo wydawało mi się, że w ten sposób osiągnę szczęście. Jednak stało się zupełnie inaczej. Piłki się posypały, a moje życie w niczym nie przypominało tego, jakim chcę żyć. W końcu musiałam ograniczyć liczbę piłek, by nie zwariować. To było właśnie zbawienne. Nauczyłam się, że do żonglerki trzeba starannie wybrać piłki i wziąć ich tylko tyle, ile jesteśmy w stanie podrzucić. Uczę moje klientki, jak zdjąć z nich ciężar niechcianych i niepotrzebnych rzeczy, by żonglerka stała się czymś naturalnym i przyjemnym. To pierwszy krok do osiągnięcia swojego balansu.

W głębi duszy wszyscy mamy (czasami nieuświadomione) negatywne wyobrażenia o sobie. To one między innymi powstrzymują nasz rozwój. Skąd w nas to zamiłowanie do umniejszania swojej wartości, do myślenia źle o sobie?

Moim zdaniem są dwa stymulanty powodujące naszą obniżoną samoocenę. Pierwszym jest otaczający nas świat, który trąbi wkoło, że trzeba dbać o zdrowie, trzeba pic wodę, trzeba spać 8 godzin na dobę, trzeba pracować nad sobą, trzeba się zmieniać, trzeba być dobrą matką, doskonałą kochanką, cudowną żoną… A jeśli się nią nie jest? Prawdopodobnie możemy czuć się przypierane do muru kolejnymi nakazami, które mają nas układać do wymyślonych przez kogoś norm. Te naciski mogły już sprawić albo teraz powodują, że nie możemy być sobą i nie możemy odkryć, kim tak naprawdę jesteśmy.

Od początku naszego życia inni ludzie mają jakieś zdanie na temat tego, jakie powinnyśmy być i co powinnyśmy zrobić. Wsłuchując się w te głosy, bardzo często dużo tracimy. Możemy zatracić zdolność wsłuchiwania się w samą siebie, tego, co płynie z wnętrza, zagubić swoją intuicję, zapomnieć o swoich marzeniach, pragnieniach, wewnętrznym głosie, który jest motorem w życiu.

Drugi stymulant to my same. My same uprawiamy automobbing. Złośliwymi uwagami i irracjonalnymi zachowaniami wprowadzamy chaos w nasze wnętrze. Postrzegamy siebie jako gorsze, przez co źle się czujemy ze sobą i wśród innych ludzi. Używając określonego rodzaju kryteriów (poziom wiedzy, status społeczny, wysokość zarobków, wygląd zewnętrzny) oceniamy wszystkich wokół jako lepszych. W takiej osobie jest wiele przekonań zaczynających się od słowa: „powinnam”: lepiej wyglądać, więcej bywać wśród ludzi, mieć większą wiedzę, mieć partnera, mniej jeść.

Osoby z niskim poczuciem wartości bardzo często uprawiają autokrytykę, dają sobie kary za różne zachowania, uważają, że nie zasługują na więcej od życia.

Pracując z wieloma klientkami, doszłam do wniosku, że pokochanie siebie, obdarzenie siebie samej troską, zaufaniem, wsparciem i uwagą mogłoby rozwiązać wiele ich problemów, ale i uprościć wiele sytuacji. Te, które wyruszyły w podróż ze mną, potwierdziły moje przypuszczenia. Im lepiej udawało się im poznać i pokochać siebie, tym sprawniej radziły sobie z trudnościami, jakie napotykały w życiu.

Nie jesteśmy w stanie podarować czegoś, czego się nie ma i jeśli nie potrafimy kochać siebie, nie jesteśmy w stanie obdarzać zdrową miłością innych ludzi. Oczywiście każda z nas, kobiet, matek, od razu powie, że oczywiście kocha swoje dzieci, kocha męża, kocha rodziców… Ale czy kocha siebie? Czy ulega manipulacjom? Czy pozwala innym decydować o jej życiu? Czy mówiąc komuś: „kocham Cię”, oczekuje rewanżu?

Jeśli nie nauczymy się kochać siebie, poszukujemy tej miłości wokół siebie, w innych, w taki sposób, że stajemy narażone na czyjąś ocenę, krytykę, odrzucenie.

Podczas kursu „Pokochaj Siebie” zapraszam kobiety w podróż, podczas której na nowo odkryją siebie, zobaczą, jakie są i kim są, uporządkują swoją przeszłość po to, by na pewnym fundamencie budować siebie, określać siebie, określać swoje granice, budować zdrowe relacje.

Jak podnieść poczucie własnej wartości? Mówisz w wywiadach, że wystarczy pokochać siebie… Niby proste, ale czy do końca?

Ja nigdy nie powiedziałam, że to proste. Zawsze podkreślam, że to proces. To długa droga. W krótkim czasie można się nauczyć udawać kogoś pewnego siebie. Prawdziwe poczucie wartości to kwestia zaufania do siebie i do świata. Wymaga szybkich i konkretnych decyzji, których konsekwencje bywają bolesne. To trudna lekcja, tylko dla wytrwałych. Pokochanie siebie to podstawy element w drodze do zbudowanie zdrowego poczucia wartości.

Kurs, który stworzyłam, „Pokochaj Siebie” ma 18 modułów. W tym procesie zachęcam do rezygnowania z dążenia do ideału. Ideały nie istnieją. Nie ma idealnych ludzi, choć czasem mamy wrażenie, że ktoś jest blisko. Pokazuję, w jaki sposób przejść do etapu przyznawania sobie prawa do popełniania błędów i ponoszenia porażek. Bardzo ważnym etapem w tym procesie jest zaakceptowanie swojej autentyczności.

Co znaczy być autentyczną? Być w zgodzie ze sobą, taką jaką jestem naprawdę. Ale żeby móc być sobą, muszę się dowiedzieć, kim jestem. Większość życia udajemy kogo innego i w efekcie zapominamy, kim jesteśmy. Dlatego na moim kursie poświęcamy czas sobie i przypominamy sobie, o co chodzi w życiu. Ale tobie, a nie wytworowi oczekiwań twoich rodziców, męża, dzieci, szefa, brata,koleżanek.

Co znaczy być autentyczną? To znaczy mówić i działać zgodnie ze swoimi najgłębszymi przekonaniami i uczuciami. To zaakceptować swoją historię. To wybaczyć sobie i najbliższym wszystkie krzywdy. To wyciągnąć z nich wnioski i żyć tak, aby więcej tych błędów nie popełnić. To okazywać swoje emocje.

Jeśli masz ochotę okazać złość – robisz to. Jesteś sobą, czyli mówisz o tym, co czujesz. Mówisz o tym, co cię cieszy, a co denerwuje. Co ci służy, a co nie. Szanujesz siebie. Chcesz krzyczeć z radości w miejscu publicznym, to robisz to. Dlaczego nie?

Zadaj sobie pytanie: czy szanuję Siebie? Czy szanuję swoje pragnienia? Czy postępuję w zgodzie z moimi wartościami? Czy realizuję własne potrzeby? Czy odczuwam siebie na później? Co mnie powstrzymuje, kiedy chcę powiedzieć: „ja tak nie uważam!”? Dlaczego unikam konfrontacji i powstrzymuję się, żeby powiedzieć „ten dowcip mnie nie bawi?”. Kim jestem, kiedy nie jestem sobą? Kim jestem, kiedy jestem sobą? Co mają inni ludzie, kiedy jestem sobą? Co daję innym, kiedy jestem sobą?

 Jesteś autorką projektu „Zrób sobie dobrze”. Opowiesz o tej akcji?

Uciekałam w marzenia w szarym dzieciństwie, uciekam i teraz, kiedy nie wszystko jest takie, jakie chciałabym, żeby było. Nie mam pretensji do losu (już nie), że prowadzi mnie przez życie dość krętą drogą, nie zawsze kolorową i taką, jaką miałam w planach. Ciągle wiele zależy ode mnie. Zawsze można znaleźć powód lub sposób. Wolę szukać sposobów na kolorowanie swojego życia niż powodów do użalania się nad nim.

Jakiejś wiosennej nocy, do mojej zaspanej głowy wpadła myśl, żeby ZROBIĆ WYZWANIE: ZRÓB SOBIE DOBRZE – 20 DNI. Podczas niego tworzyliśmy swoje Pudełka Szczęścia i zadaniem było zrealizowanie jednej rzeczy tylko dla siebie, takiej wyjątkowej, przyjemnej, codziennie. Nie chodzi o jakieś wielkie rzeczy, ale o drobnostki, dzięki którym każda uczestniczka lub uczestnik mogła/mógł podarować sobie kilka chwil radości każdego dnia. Bo zasługuje na to. Tak po prostu, bez wyrzutów sumienia, bez presji.

Często my, kobiety, zostawiamy siebie na sam koniec. I kiedy już wszyscy są ogarnięci, dom sprzątnięty i nawet marzyłyśmy o tej pachnącej kąpieli, to nie możemy jej wziąć, bo zasypiamy w dresach na kanapie. Bo nie mamy siły. To wyzwanie miało nauczyć uczestniczki, aby w trakcie dnia myślały o sobie, aby dbały o czas tylko dla siebie. Bo jak one będą zadowolone, to cale otoczenie na tym skorzysta. Bardzo fajne przemyślenia i wnioski przyniosło to wyzwanie moim uczestnikom.

Jak ważny jest zdrowy styl życia w drodze na szczyt?

Tempo, w którym żyjemy, gonitwa za sukcesem, powoduje, że zapominamy o dbaniu o siebie, o swoje zdrowie. Niestety ja jestem przykładem osoby, która często zapomina zjeść, bo potrzebuje towarzystwa do jedzenia. Nie umiem jeść sama, i głód pojawia się tylko w towarzystwie. Uwielbiam delektować się jedzeniem podczas fajnych rozmów, radości. Jak we włoskiej rodzinie. Niestety, nie często mam taką okazję. A na co dzień biegam za różnymi zadaniami i niestety przyznaję się, że zapominam. Ale już mam plan, jak to naprawić. Wygrałam 3-miesięczny program na przytycie ze wsparciem trenera. Mam nadzieję, że tym razem się uda, bo jeśli chce się być silną, energiczną, to trzeba mieć siłę i zdrowie.

Biznes to z pewnością sprawa zespołowa. Jeśli jest się liderem, nie trzeba niczego udawać. Wystarczy być… Jakimi cechami powinien się wyróżniać lider? Czy każdy może nim zostać?

Uważam, że liderem się nie staje, to ludzie cię mianują liderem, bo masz cechy, które im odpowiadają, które powodują, że chcą za tobą podążać, chcą od ciebie się uczyć.

Taką cechą będzie charyzma. Na pewno też umiejętność przyznawania się do błędów. Bycie autentycznym na pewno też sprzyja. Mieć wizję tego, do czego zaprasza się ludzi. Mieć plan na realizację tej wizji. Na pewno powinno się mieć umiejętność dostosowywania zadań do predyspozycji członków zespołu. I być dobrym obserwatorem dającym przestrzeń ludziom do realizacji własnych predyspozycji i kreowania.

Czujesz się liderką?

Bardziej mentorką. Mentorką dla tej wybranej grupy kobiet, gdzie bazując na własnej historii, mogę im pomóc w pokonywaniu trudności.

Co sądzisz na temat kobiecej intuicji? Warto jej słuchać? Pomaga w biznesie?

Często mam sytuacje, kiedy wszelkie racjonalne argumenty wskazują, że należy podjąć określoną decyzję, natomiast mój wewnętrzny głos mówi mi, że powinnam postąpić inaczej. I najczęściej słucham tego głosu. I nie wychodzę na tym źle. Nie wiem, co by było, gdybym nie posłucha i podjęła te racjonalne decyzje. Jednak mimo wszystko wolę nie ryzykować i słuchać swojej intuicji.

Ale nie zawsze tak było. Był czas, kiedy zagłuszałam intuicję i podejmowałam te racjonalne decyzje. Szczególnie w sytuacjach, gdy podpowiadała mi coś, co niekoniecznie mi odpowiadało lub było niezgodne z moimi potrzebami.

Często też intuicja bywa mylona z przeczuciami, które są efektem naszych doświadczeń. I ważne jest, aby umiejętnie to rozpoznawać. Między nimi jest bardzo cienka granica i tutaj trzeba uważać.

Ze swojego doświadczenia wiem, jak łatwo można zinterpretować swoje przeczucia zupełnie inaczej niż jest w rzeczywistości. My kobiety mamy do tego ogromny talent.

Również w biznesie korzystam ze swojej intuicji. Wielokrotnie mnie ostrzegła przed nieuczciwymi kontrahentami. Teraz traktuję swoją intuicję bardzo dojrzale. Oddzielam ją od swoich emocji i przeczuć. Wyłączyłam też analizę przeczuć. Kiedy całe moje ciało mówi, że powinnam coś zrobić, to robię to i się na tym nie zawiodłam.

Plany zawodowe na nadchodzący rok 2018

W marcu i wrześniu odbędzie się dwudniowy warsztat „Wstęp do Twojego Mistrzostwa”. Będą tylko dwa takie wydarzenia w roku. Jestem w trakcie pisania drugiej książki, niestety jeszcze nie wiem, kiedy uda mi się ją skończyć, bo ciągle dojrzewa we mnie. Dostaję wiele zaproszeń na konferencje i zjazdy i w kraju, i za granicą Coraz więcej kobiet zwraca się do mnie o pomoc, więc pracy jest dużo. W tym roku chciałabym też porządnie odpocząć, więc planuję dłuższe wakacje. Bardzo dużo się dzieje i sprawia mi to wiele przyjemności.

Share

Podziel się swoją opinią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koniecznie przeczytaj!
Na czas świątecznych celebracji projektanci MOHITO przygotowali kolekcje dla mamy…