Wywiad z Arcadiusem Mauritzem
Fotograf znany pod pseudonimem Arcadius Mauritz potrafi na chwilę zatrzymać czas. Zatrzymuje go w jednej nieśmiertelnej fotografii. Wyznaje wyższość monochromu nad kolorem – bo jest bardziej psychoaktywny. Pracuje przy kampaniach reklamowych znanych marek. Tworzy lub współtworzy projekty, dla potrzebnych idei. Lubi dobre ciuchy, ale woli nie obciążać swojego portfela. Pracuje z popularnymi osobami, ale lubi, gdy przed jego obiektywem stoją amatorki. Marzy, aby sfotografować Waris Dirie czy Angelinę Jolie. Zapraszam do przeczytania ciekawego wywiadu, który mam nadzieje przybliży Wam sylwetkę tego rewelacyjnego fotografa.
Arcadius Mauritz
Marek Kryśkiewicz i Arcadiusem Mauritzem to ta sama osoba. Skąd pomysł na taki pseudonim ?
No tak, każdy o to pyta (śmiech). W sumie się nie dziwię zupełnie, w końcu to dość obco brzmiące nazwisko. A geneza powstania jest dość prosta. Moje pierwsze imię w dowodzie to Arkadiusz. Przyjaciel Szkot od któregoś z naszych kolejnych spotkań (a poznaliśmy się parę ładnych lat temu) uparł się, by mówić do mnie „Arcadius” – bo brzmi dumnie. Więc się przyjęło. Potem tylko dorobiłem nazwisko, które po prostu przyszło mi do głowy.
Pamięta Pan swoją pierwszą sesję zdjęciową ?
Pierwsze sesje zdjęciowe, o ile można tak to nazwać, robiłem swojej ówczesnej partnerce, Ani. Choć tak naprawdę zdjęcia, które wtedy powstawały były tylko półproduktem pod fotomontaże w które wtedy się bawiłem. Czas „prawdziwej” fotografii nastąpił dużo później.
Ile ma Pan zawodów ? Jest Pan tłumaczem i fotografem, jak udaje się Panu połączyć dwa zawody, dwa etaty które wymagają czasu i poświęcenia ? Długo poszukiwałeś swojej drogi, ścieżki do kariery ?
To trudne pytanie – tak samo trudne jak dzisiejsze czasy w których jeden fach zwykle nie wystarcza by żyć na wymarzonym poziomie. Oczywiście, jak byłem w liceum nie przypuszczałem, że którakolwiek z moich pasji stanie się później czymś więcej. Niemniej, po pierwszych 2 latach w liceum wiedziałem o sobie 3 rzeczy : a) mam talent do języków, b) ciągnie mnie do sztuk wszelakich, c) jak się uprę to jestem w stanie nauczyć się wszystkiego. I tak wtedy zacząłem przygodę z muzyką – grą na fortepianie, gitarze i komponowaniem. Malowałem, rysowałem pod okiem ojca. Zdarzyło mi się rzeźbić czy nawet robić biżu z cyny (uśmiech). W między czasie śpiewałem w chórze. Fotografia pojawiła się też w tym czasie, ale na krótko, by jednak powrócić już na dobre w okolicach studiów. Jako, że zawsze zależało mi na niezależności – a będąc dumnym nastolatkiem szczególnie (śmiech) – to szybko poszedłem do pracy. Los chciał, że trafiłem do prywatnej szkoły językowej w której pracowałem jako lektor, jednocześnie samemu się rozwijając i szkoląc swoje zdolności językowe (angielski i francuski). Potem całkiem przypadkiem dostałem się do dużej firmy przemysłowej na stanowisko tłumacza i wyjechałem na swój pierwszy kontrakt zagraniczny do francuskiej Marsylii na 2 lata. Jeden kontrakt wiązał się z kolejnym i tak w ciągu 5 lat pracy przenosiłem się z Francji na Litwę, potem znowu do Francji, czasem na chwilę do Belgii. W między czasie kupiłem swoją pierwszą lustrzankę i w wolnych chwilach fotografowałem, poznawałem ludzi. „Boom” jednak nastąpił w 2010 roku kiedy zostałem zaproszony do współtworzenia pierwszego kalendarza dla zwierzaków ANIMALIA 2011. Wtedy po raz pierwszy w życiu zetknąłem się z osobą publicznie znaną – Mariką. To dość zabawne, kiedy przypominam sobie stres i poty jakie mnie oblewały przed sesją z
Mariką, a 3 lata później ta sama Marika śpiewa do skomponowanej przeze mnie (a wyprodukowanej i zaaranżowanej przez cudownego Yossariana Malewskiego) piosence zaręczynowej dla mojej Ukochanej Eweliny TUTAJ (uśmiech). Odkąd gros swoich działań fotograficznych przeniosłem do Warszawy (tu duża zasługa Ilonki Felicjańskiej, która doceniła to co robię i jak robię, oraz Yossariana, których wsparcie i wiara w mój potencjał i stawianie przede mną kolejnych wyzwań) jestem zmuszony godzić pracę w rodzinnym Płocku w szkole językowej z działaniami na szerszą skalę. Nie jest to proste, przychodzą momenty przemęczenia i „tumiwisizmu”, ale najważniejsze to wizualizować cel i uparcie do niego dążyć. Bo nic w przyrodzie nie ginie i wszystko, dosłownie wszystko to co dajemy, wcześniej czy później do nas wraca. I mimo tych gorszych momentów jestem zdecydowanie facetem spełnionym (śmiech)
Fot1.: Fot. : Arcadius Mauritz/ Mod. : Klaudia Szychowicz/ MUAH : Agnieszka Rudzińska
Fot. 2: Fot. Arcadius Mauritz/ Mod & MUAH: Katarzyna Szczęsna/ Video Backstage (soon to be published) Maestro Yossarian Malewski
Fot. 3 : Fot. Arcadius Mauritz/ Model : Weronika Trittner / MUAH : Agnieszka Agnieszka Patrycja Rudzińska /Podziękowania dlaLeica Store
Czym jest dla Pana fotografia ? Fotografia to…
Nie mam jednej słusznej definicji. A im dłużej się nią param, tym więcej aspektów i półtonów tej tkanki postrzegam. Wiem na pewno, że fotografia jest wielokrotnie złożonym procesem na którego początku i końcu jest Człowiek. Technologie ewoluują i często zakrzykują nas marketingowym jazgotem producenci, ale jeśli chce się uprawiać fotografię esencjonalną i dogłębną to najpierw warto pomyśleć o rozwijaniu własnych predyspozycji interpersonalnych, zdolności komunikacyjnych, obserwacyjnych, palet postrzegania estetycznego, inteligencji emocjonalnej.
Co Pana inspiruje ?
Kiedyś inspirowali mnie inni. Teraz inspiracja nie ma źródła na zewnątrz – jest jakby na stałe zakorzeniona we mnie – ale czasem idzie na urlop
(śmiech).
Jakie marki znajdziemy w Pana szafie ?
Troszkę znam się na markach, raczej ze względu na styczność ze światkiem mody, ale najczęściej wybieram po prostu to co wg mnie do siebie pasuje. Czasem wrzucę na siebie spodnie z Zary, marynarkę z Reserved, buty Zign, a do tego okulary z oprawkami Jack & Jones (oprawki za jedyne 30pln, a wyglądają jak legendarne Moscoty. Grunt, żeby był feeling, bez przesadnego obciążania portfela.
Jak to jest mieć 31 lat (uśmiech) i współpracować z znanymi osobami i markami ?
Szczerze mówiąc to nie wiem co odpowiedzieć. Chyba tylko to, że jak wszystko w życiu, z czasem i to powszednieje, choć każda nowo poznana osoba to nowa przygoda i nowa energia, która daje kopa, by robić więcej i więcej i więcej… (uśmiech)
Fotografuje Pan głównie kobiety. Jakie „kryteria” muszą spełnić aby stanąć przed Pana obiektywem? Liczę, że nie chodzi tylko o urodę (śmiech) ?
Realizując konkretne zlecenia czy projekty szuka się kobiet o konkretnych atrybutach – stąd zawód modelki. Ale nie zawsze pracowałem i pracuję z modelkami. Lubię pracować z amatorkami lub też może mniej przedmiotowo opisując : kobietami bez doświadczenia w eksponowaniu siebie (uśmiech). To wybudza na chwilę ze swoistego komfortu obniżonej konieczności komunikowania się z osobą fotografowaną i przywraca naturalną potrzebę pokory i otwartości wobec człowieka po drugiej stronie obiektywu. A kryteria? Mówi się, że nie ma brzydkich kobiet, są tylko złe ujęcia. I jest to prawda. Co nie zmienia faktu, że każdy jest niewolnikiem własnego gustu i to on najczęściej determinuje to kogo fotografuję. Choć gromadzone z roku na rok doświadczenie powoduje jakby stopniowe poszerzanie spektrum widzenia, coś na kształt zakładania na nos co raz to mocniejszych okularów, które pozwalają na dostrzeganie co raz mniejszych detali ludzkiej natury, które są na tyle intrygujące, by stać się powodem do zdjęć.
Fot. Arcadius Mauritz/Mod.Ewa Szabatin/ MUAH.Agnieszka Patrycja Rudzińska/ Atelier Stara Suszarnia
Jest Pan twórcą projektu Ladies For Animals, w którym wzięły udział Edyta Herbuś, Małgorzata Foremniak czy Ola Kwaśniewska. Jak wspomina Pan pracę nad tym projektem ?
Pomysłodawczynią samego projektu jest Ola Grabowiecka, która wciągnęła mnie do realizacji wspomnianego już
kalendarza ANIMALIA 2011. „Ladies For Animals” to swoista kontynuacja tego projektu. Różnica jednak jest taka, że Ladies For Animals jest projektem zrealizowanym w całości przeze mnie. W poprzednich edycjach byłem autorem 1 lub 2 zdjęć w kalendarzu, tu całości, wraz z oprawą graficzną. Było to dla mnie nie lada wyzwanie logistyczne, bo pogodzenie codziennej pracy w szkole oraz dojazdy na sesje zdjęciowe oraz późniejsza obróbka zdjęć i przygotowanie do druku zajęło w sumie ponad 8 miesięcy. Praca przy tym projekcie jednak dała mi bezcenne doświadczenie i wiedzę, którą mogłem przekuć przy realizacji innego projektu charytatywnego nad którym obecnie pracuję. A celem „Ladies For Animals” było zgromadzenie kilkunastu znanych kobiet świata showbiznesu i kultury, by wspomóc działalność Fundacji CPZ
Trip oraz Kliniki dla Bezdomnych Zwierząt w Warszawie.
Kolejnym Pana projektem jest BLASK, o którym słyszałam podczas rozmowy z Magdaleną Carter. W projekcie znajdzie się ponad 30 zdjęć znanych kobiet. Akcja ma na celu ukazania problemu przemocy i dyskryminacji kobiet. Kiedy możemy spodziewać się rezultatu ? I jak przygotowuje się Pan do projektu ? Co zobaczymy ?
„BLASK” to zagadnienie o potężnej wadze merytorycznej i dużym zasięgu. Pomysł powstał zupełnie przypadkiem, a realizacja projektu rozpoczęła się w marcu tego roku. Podstawowym założeniem jest stworzenie kampanii społecznej obejmującej nośniki outdoor oraz inne media, wykorzystujące zdjęcia, ale jednocześnie celem drugorzędnym jest wydanie albumu z tymi wszystkimi fotografiami, które powstają. Jest to połączenie fotografii tradycyjnej z grafikami w manierze sztuki naiwnej, które do projektu wykonuje Marta Chojnacka z Choinka Studio. Realizację projektu rozpocząłem od zbudowania szczegółowego opisu założeń i celów. Następnie obrałem za cel „dobicie” się do możliwie największego nazwiska z możliwych w kontekście tematów związanych z przemocą, Waris Dirie. Los chciał, że udało mi się… Choć sesja z
nią jeszcze nie miała miejsca – to zapracowana kobieta. W między czasie w projekcie wzięły udział Monika Mrozowska, Ramona Rey, Natalia Lesz oraz francuska piosenkarka IMANY, którą udało mi się sfotografować na zapleczu sceny podczas jej trasy koncertowej w Polsce. Wciąż próbuję pozyskiwać nowe nazwiska, nie tylko z Polski, ale piszę również do wszystkich Gwiazd, które mają pojawić się w Polsce. Nie jest to łatwe, wielokrotnie słyszę odmowy, ale staram się nie poddawać, choć przygotowanie takiego projektu wymaga ogromnej cierpliwości i potężnej pracy. Na realizację całości przewidziałem 12 miesięcy, ale już teraz wiem, że z kampanią uda się wystartować, natomiast wydanie albumu z kompletem zdjęć zajmie dużo więcej czasu, nie wspominając już o tym, że trzeba pozyskać sponsorów, co też będzie wymagało czasu i wysiłku. Na szczęście udało mi się uzyskać patronat Fundacji FEMINOTEKA i mam nadzieję otrzymać od nich pomoc przy realizacji BLASKU i dotarciu do ludzi.
Mod. Ramona Rey/ Fot. Arcadius Mauritz/ MUAH Première studio visage/ Designer Magdalena Carter
Pracuje Pan głownie z kobietami. Jest Pan wrażliwy na ich piękno i delikatność ?
(śmiech) Oczywiście! Bez tego nie byłbym chyba zdolny do tego, by je fotografować. Mam swój własny sposób na pokazywanie kobiet, co zdecydowanie wynika z tego jakim jestem człowiekiem.
Wykonuje Pan sesje pokazujące nagość. Czy pozostaje Pan niewzruszony widząc nagą modelkę ?
Być może zabrzmi to stereotypowo, ale żeby móc dobrze fotografować nagość (co to znaczy „dobrze”? bez naleciałości seksualnych – no chyba, że taki miałby być cel zdjęć) trzeba być ponad nią. Zachowując oczywiście określone konwenanse zachowań podczas realizacji takich zdjęć, trzeba jednocześnie patrzeć na to co się widzi jako element kompozycji – to trochę przedmiotowe, ale skuteczne i poniekąd jest wyznacznikiem profesjonalizmu. Każdy oczywiście ma swoje zdanie na ten temat, niemniej z mojego doświadczenia wynika, że biorąc aparat do ręki i przykładając oko do wizjera, patrząc na nagość, widzę kształt, światło i symbolizm, który z nich wynika. Kobieta jako obiekt pożądania – w tym konkretnym momencie -zanika.
Fot.1 Photo. Arcadius Mauritz, / Mod. Sangria007
Fot 2. : Fot. : Arcadius Mauritz/ Mod. : K /MUA : Ania
Fot. 3 Fot. Arcadius Mauritz/Mod: Dominika
Modelka w takiej sesji, na pewno czuje się skrępowana. Czy ma Pan na to swoje metody ?
Niezupełnie. Modelka, szczególnie taka, która nie ma oporów z pozowaniem nago nie czuje skrępowania – no chyba, że daje się jej do tego powody. Zdecydowanie częściej to fotograf może czuć się niekomfortowo (uśmiech). Natomiast, rzeczywiście, mam w zanadrzu szereg sposobów, powiedzmy „zagrań”, które powodują, że jakkolwiek intymna zdaje się być ta relacja, wszystko odbywa się w aptekarskiej wręcz atmosferze (śmiech). Po pierwsze nigdy nie przyglądam się kiedy modelka się przebiera/rozbiera. Staram się patrzeć na nią, kiedy jest naga tylko przez wizjer aparatu, a jeśli istnieje konieczność kontaktu bez aparatu między mną a modelką to patrzę zawsze prostu w oczy – nie błądzę wzrokiem po gołym ciele, to niekulturalne ingeneruje zbędne napięcia. Poza tym sporo mówię, intensyfikuję kontakt werbalny, wydaję sporo „poleceń” w związku z ustawieniem, pozami etc. Często działam na zasadzie lustra – czyli sam stojąc na przeciw modelki pokazuję sobą jak chcę, żeby ona się ustawiła. Samo to z jej perspektywy wygląda dość komicznie i tworzy luźną atmosferę. Wbrew pozorom, im więcej śmiechu w modelce wywołam, tym bardziej plastyczna się ona staje… bo zaczyna mi ufać (uśmiech). Poza tym mam swoje „szczęśliwe” kapcie, które zawsze zakładam na czas zdjęć – zwykłe damskie czerwone kapcie – samo to wywołuje salwy śmiechu. Oczywiście, wszystko to, to mój punkt widzenia. Zdecydowanie byłbym ciekaw opinii dziewczyn, które do tej pory pracowały ze mną w tym zakresie.
Czym różnie się typowa sesja fotograficzna do sesji reklamowej jak w przypadku ostatniej dla marki L’emi z udziałem Ilony Felicjańskiej ?
Chyba tylko tym, że ważniejszy jest produkt i to jak ma być pokazany, a na drugi plan schodzi człowiek. I bardzo często ma się z różnych
powodów, dużo mniej czasu, więc tempo jest duże, jak i stres.
Foto 1: Fot. Arcadius Mauritz/ Mod. Ilona Felicjańska/ Biżu. mBoucheron/ Hat. HatHat, / Mua: Agnieszka Patrycja Rudzińska/ Hair. Głodek Prestige Studio
Fot 2. : Phot:o Arcadius Mauritz/Dress: L’Emi Atelier/ HAiR: Beauty & Style of Hair by Dawid Mazerski/ MUA: Première studio visage/Shoes: KAZAR/Bags: Magya
Największe osiągnięcie do tej pory to…
Z mojego punktu widzenia, wszystko to co do tej pory osiągnąłem jest wielkie. To zaufanie od szeregu ludzi, którzy uwierzyli we mnie i mój talent. Ale na to naj naj największe to chyba jeszcze będę musiał zapracować.
Kogo chciałby Pan zobaczyć na swoich fotografiach ?
Hmmm jest wiele pięknych i charakternych kobiet, które chciałbym sfotografować, m.in. Beatę Tyszkiewicz, Waris Dirie, Angelinę Jolie czy
Yoko Ono. Myślę, że się uda, wcześniej czy później (uśmiech).
Jakie zdjęcia do kampanii, Pana autorstwa będziemy mogli niedługo podziwiać ?
W najbliższym czasie będę pracował przy realizacji kampanii wiosenno-letniej kolekcji Ewy Szabatin. To duże przedsięwzięcie i mogę obiecać, że zdjęcia dostarczą sporo emocji, bo planujemy mocne uderzenie (śmiech).
Z Markiem Kryśkiewicz (Arcadiusem Mauritzem) rozmawiała Ewelina Salwuk-Marko
Photo & Production : Arcadius Mauritz / Designer : Szabatin / Models : Olya Bossova / MUA : Anna Dymek Make-Up Artist / Hair : Izabela Kutyłowska
Fot. Arcadius Mauritz / Mod. Ania M. / MUA. Ada Tobiasz/ Hairstyle. Beauty & Style of Hair by Dawid Mazerski
Photo.: Arcadius Mauritz, Mods: Ilona Felicjańska & Eldanii,Designer.: Le Blakk, MUA.: Première studio visage, Hair: Beauty & Style of Hair by Dawid Mazerski
Fot. Arcadius Mauritz`s Crooked World/ Mod. Eldanii Decoupage
<3