Ilona Adamska: Nad sukcesem należy pracować w ciszy, a krzyczeć za nas mają nasze osiągnięcia
Europejski Klub Kobiet Biznesu, Bestsellery Roku 2018, sesja w Hiszpanii to tylko niektóre z najbliższych planów Ilony Adamskiej, właścicielki Agencji Wydawniczo-Promocyjnej I.D. Media, redaktor naczelnej magazynu „Law Business Quality”. Koniec roku obfitował w wiele zmian. Tylko nam opowiada o tym, co dzieje się nie tylko w jej życiu zawodowym, ale też prywatnym.
Feszyn.com: Od naszej ostatniej rozmowy minął niecały rok. Patrząc na Twój Facebook, można stwierdzić, że sporo zmian w Twoim życiu, zarówno prywatnych, jak i zawodowych.
Ilona Adamska: To prawda. Końcówka roku przyniosła mi wiele niespodziewanych wydarzeń, rozczarowań, rozstań, ale też fantastyczne nowe kontakty biznesowe, piękne uczucie, nowe znajomości i sporo wyzwań zawodowych. Jak każdy człowiek mam uczucia. Jestem wrażliwa, czasem aż za bardzo i koniec roku należał raczej do tych skrajnie fajnych emocji. Pełen był rozżalenia, rozgoryczenia, ale też nadziei. Na lepsze jutro. Wiary, że to, co się teraz dzieje, dzieje się po coś. Oczyściłam środowisko wokół siebie, pozbyłam się fałszywych przyjaciół i współpracowników, odnalazłam szczęście u boku nowego partnera i tym samym potwierdziłam sobie i innym, że pewne drzwi się zamykają tylko po, by za chwilę otworzyły się nowe, najczęściej ciekawsze, lepsze, bardziej wartościowe. Nie ma co rozpamiętywać tego, co złe. Należy poprawić koronę, otrzepać kolana i iść dalej z podniesioną głową. Nic tak bowiem nie boli naszego wroga jak nasz sukces. Jestem jednak zdania, że nad sukcesem należy pracować w ciszy, a krzyczeć za nas mają nasze osiągnięcia.
O nową miłość aż boję się zapytać, bo wiem, że bardzo chronisz swoją prywatność.
Staram się mało pisać na Facebooku o swoich życiu prywatnym. Czasem wrzucę zdjęcia ze swoim partnerem, ale raczej są to jakieś zabawne selfie, bez „dziwnych” opisów. Wzbudzające pozytywne emocje i komentarze. Nie wypowiadam się na temat swojego związku, choć zdarza mi się pod wpływem dobrej energii napisać fajny post np. o miłości (opierając się na moich aktualnych przeżyciach związanych z nową relacją). Nikt nie wiedział, poza rodziną i przyjaciółmi, że rozstałam się z poprzednim partnerem. Nie ogłaszałam tego wszem i wobec. Nie było sensu. Prawdziwe życie bowiem toczy się poza mediami społecznościowymi. Pewne rzeczy powinny być zarezerwowane tylko dla nas. Dla najbliższych. Ale skoro pytasz o nowy związek, odpowiem krótko: tak, jestem bardzo szczęśliwa. A co dalej będzie… czas pokaże. Na pewno jeśli dwojgu ludzi bardzo na sobie zależy, to zrobią wszystko, by relacja trwała jak najdłużej. Bo nad związkiem należy pracować nieustannie. Jeśli w pewnym momencie zapominamy o tym, co jest ważne, czyli o lojalności, wierności, uczciwości i zwykłej serdeczności, to każdy związek prędzej czy później umrze. Uważam, że w związku najważniejsza jest przyjaźń. Mój partner powinien być przede wszystkim moim przyjacielem, kumplem, osobą, do której mogę przyjść z każdym problemem. Sekretem udanego związku jest także wolność. Dawanie sobie przestrzeni do własnych znajomych, przyjaźni, własnych zainteresowań i pasji. Każdy z nas powinien mieć czas dla swoich przyjaciół. Czas na wyjście z kumplami na piwo, z przyjaciółką do kina. Dr Andrzej Wiśniewski w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” powiedział kiedyś: „WOLNOŚĆ jest konieczna. Bez niej dojrzały związek nie jest możliwy. Ale to nie znaczy, że wszystko nam wolno. (…) Wolność w związku zakłada odpowiedzialność za partnera. Bez niej jest nihilizmem, egoizmem. Jeżeli wybieram tego oto człowieka, bo on jest dla mnie najpiękniejszy, najważniejszy, niepowtarzalny, to szanuję jego uczucia i potrzeby. Nie narażam go na stresy, dbam o niego, troszczę się”.
Dlaczego zatem tak wiele związków rozpada się?
Bo ludzie po prostu zapominają o tym, co ważne i podstawowe. O rozmowie. I o wcześniej wspominanej lojalności. Mam to szczęście, że mam partnera, który uwielbia ze mną rozmawiać. Zdarzają się nam wieczory, że do 4.00 rano siedzimy na kanapie, przy zapalonych świeczkach i rozmawiamy. O wszystkim. O tym, co nas boli, martwi, trapi, ale też o tym, co cieszy. O naszych planach, marzenia. Większość ludzi myśli, że partner powinien intuicyjnie wiedzieć, co nam dolega i czego potrzebujemy. Z tą iluzją trzeba się rozstać. Rzadko kiedy bowiem druga strona wyczuwa, co nam jest lub co nas gryzie. Widzi, owszem, że coś się dzieje, coś nas trapi, ale mało kiedy wie, o co nam dokładnie chodzi, co nam leży na sercu. Potrzebna jest wtedy dojrzała komunikacja i szczera rozmowa.
Ale szczera rozmowa bywa trudna…
I to bardzo. Ale proszę mi wierzyć, jak już się przełamiemy i zaczniemy ze sobą szczerze rozmawiać, będzie nam się łatwiej i przyjemniej żyło.
A co z kompromisami w związku?
Jak to kiedyś powiedział ceniony psychoterapeuta Wojciech Eichelberger: „Kompromisy są dobre w polityce i w biznesie. Związki oparte na nich – choć bywają trwałe – są niedożywione, pozbawione rumieńców i błysku w oku. Obie strony czują się w głębi duszy rozżalone, przegrane. Związek potrzebuje do życia daru pogodnego poświęcenia. Wtedy kwitnie i pulsuje energią. Jedna strona czuje się dobrowolnym dawcą, a druga – obdarowana czymś naprawdę cennym. Ale i ten, który dał, dostał coś cennego, bo kto szczerze daje, ma poczucie zysku. Następuje więc wymiana miłości i wdzięczności. To prawdziwy życiodajny nektar”. Nic więcej nie muszę dodawać.
Czy bycie w związku z atrakcyjną kobietą jest łatwe? Wielu moich kolegów mówi, że to niezłe wyzwanie.
Myślę, że to pytanie należy zadać partnerom takich kobiet (śmiech). Ja nie należę do dziewczyn zbyt pewnych siebie. Jak każda z nas, mam kompleksy, które czasem spalają mnie totalnie od środka. Wydaje mi się, że jestem nieatrakcyjna, że czegoś mi jeszcze brakuje, że coś mogłabym w sobie poprawić. Jestem pewna siebie biznesowo. Kocham swoją pracę, znam swoje miejsce na rynku, znam swoją wartość. Nie boję się podejmować ryzyka, ale w życiu prywatnym z poczuciem własnej wartości bywa różnie.
Kiedyś znalazłam w sieci taki cytat, bodajże słowa Pablo Picasso: „Piękne kobiety wierzą w swoją inteligencję; kobiety inteligentne nie wierzą w swoją urodę”. Zaliczam się do drugiej grupy. Czuję się kobietą inteligentną, ale nie do końca wierzę w swoją urodę.
Aż trudno w to uwierzyć. Twarz marek kosmetycznych Kumazu, M’onduniq. Liczne sesje zdjęciowe za Tobą, pokazy mody, tłum wiernych fanów i adoratorów na Facebooku, a Ty nie wierzysz w swoją urodę?
Mówię to bez kokieterii. Po prostu. Wierzę bardziej w swoją inteligencję, przebojowość, przedsiębiorczość niż wygląd zewnętrzny. I wiem, że wiele kobiet ma podobnie. Często jest to skutek przeżyć z dzieciństwa, wynik tego, co działo się w domu, ale także w szkole. Dla mnie wspomnienia z liceum nie należą do najprzyjemniejszych. Koleżanki, gdy się dowiedziały, że zaczęłam pracować w agencji modelek, bez przerwy mi dokuczały, szykanowały mnie wręcz. Do dziś zmagam się z demonami przeszłości.
Dla wielu kobiet jesteś inspiracją, motywacją, autorytetem.
Bo jestem autentyczna. Nie udaję kogoś, kim nie jestem. Popełniam gafy, miewam gorsze i lepsze momenty. Chudnę, tyję. Mam takie same problemy z facetami, z przyjaciółmi. Jestem po prostu jak 90% wszystkich kobiet. Nie opowiadam bajek na swoich wystąpieniach, jak to jest pięknie w biznesie i że wszystko mi się udaje. Uważam, że warto być zawsze sobą. Bez względu na okoliczności. Ludzie chcą słyszeć prawdę, bo dzisiejszy świat jest pełen zakłamania i ludzi w maskach. Ja otwarcie mówię o tym, co przeżywam w danej chwili, moje prelekcje na różnych konferencjach budzą fajne emocje, bo są od serca. Bez żadnej prezentacji. Kobiety podchodzą do mnie, płaczą mi w ramiona, mówią, że widzą we mnie siebie. Dostaję codziennie masę sygnałów, wiadomości, listów, SMS-ów, mejli z informacjami, że dzięki mnie ktoś odmienił swoje życie, że tchnęłam w niego nowe siły, energię do działania. Nie jestem coachem, nie jestem zawodowym mówcą motywacyjnym. Jestem Iloną Adamską, zwyczajną dziewczyną z Sanoka, która 8 lat temu przyjechała do Warszawy i stwierdziła, że to właśnie w stolicy będzie realizować swoje marzenia. Nikt mi w tym nie pomógł. Nie miałam tzw. pleców, znajomości. Do wszystkiego doszłam sama ciężką pracą. Moje życie pokazuje więc kobietom, że można, że nie ma rzeczy niemożliwych. Że żadne granice nie istnieją, poza tymi, które sami sobie wyznaczymy. Należy pamiętać także, że porażka jest częścią sukcesu, że to najlepsza lekcja poznania samego siebie. Czasami trzeba zrobić krok do tyłu po to, by potem zrobić dwa do przodu.
Jakimi cechami powinien zatem mieć lider? Bo Ty z pewnością jesteś liderką, pociągasz tłumy…
Na pewno pewność siebie, skromność, nieudawane zainteresowanie drugim człowiekiem. Niezwykle ważna jest także wewnętrzna energia. „Muszę mieć ją najpierw w sobie, by mogli ją poczuć inni” – powiedziała kiedyś Henryka Bochniarz. Dr Irena Eris z kolei dodaje, że lider powinien być obdarzony emocjami. Takimi, które wyzwalają pozytywną energię, zarażają innych do działania, zarażają wiarą w sukces. Lider nie może bać się kontaktów z ludźmi. Musi lubić ludzi. Ja ludzi kocham!
To czuć.
Dziękuję (śmiech).
Jakie plany na rok 2018?
W lutym wylatujemy na sesję zdjęciową do Hiszpanii. 28.02 organizuję huczne urodziny mojej firmy oraz plebiscyt BESTSELLERY ROKU 2018. Gala na 200 osób z udziałem mediów, gwiazd, przyjaciół mojej agencji I.D.MEDIA. Wiosną planuję także wydać swoją kolejną książkę i rozwinąć swój najnowszy projekt – Europejski Klub Kobiet Biznesu. To dopiero wyzwanie!
Dziękuję za rozmowę. Trzymam kciuki za sukcesy!
Rozmawiała: Ewelina Kowalewska