Chciałaby, aby doba trwała 72 godziny! Edyta Gąsior założycielka marki ANUI. Wywiad
Edyta założyła swoją markę, mają tylko 11 złotych na start, ale miała też coś jeszcze: pomysł i kreatywność! Za sprzedane pierwsze pary kolczyków, kupiła kolejne materiały, aby tworzyć kolczyki z sutaszu. Jej biznes oparty jest na sztuce, celach i konkretnych pragnieniach. Gdyby, spotkała złotą rybkę, poprosiłaby ją, aby doba trwała 72 godziny! Poznajcie, Edytę Gąsior założycielkę marki ANUI.
Ewelina Salwuk-Marko: Tworzy Pani biżuterie sutasz od 8 lat. To kawał czasu. Jak ewoluowała marka przez ten czas?
Edyta Gąsior: Chyba najlepiej tę ewolucję pokazują zdjęcia mojej biżuterii, a w zasadzie już naszej biżuterii, ponieważ w pracowni nie pracuję już sama. Pierwsze modele były skromniejsze, mniej obfite w kolory i same wzory. Jak zaczynałam tworzyć biżuterię, dużo mniej było dostępnych półfabrykatów czy samych sznurków sutasz. Dziś sutasz jest techniką już bardzo znaną i sznurki można dostać w każdej pasmanterii i w każdym sklepie online.
Wracając do ewolucji marki. Zaczynałam tworzyć biżuterię w 2011 roku jako rękodzielniczka w zapleczu domowym i miałam własny blog pod marką AdityaDesign. Kiedy zaczęłam tworzyć pierwsze kolczyki, nie myślałam, że stworzę markę i będę mieć pracownię. To wszystko przyszło dużo później. Zaczęłam tworzyć biżuterię z budżetem… 11 zł. Sprzedałam pierwszą parę za kilkadziesiąt złotych i zakupiłam kolejne materiały i tak przez długi okres. Dlatego kiedy ludzie pytają ile trzeba mieć pieniędzy, żeby rozpocząć swój biznes, moja odpowiedź to 11 zł (śmiech). Klientek pojawiało się coraz więcej, większość trafiała do mnie z polecenia, albo przez znajome czy social media.
Końcem 2013 roku w Nowym Targu poznałam projektantkę mody folkowej Anetę Larysę Knap i miesiąc później moja biżuteria trafiła na wybieg z jej kolekcją ubrań i na finał wyborów Miss Polski. I tak się zaczęła moja przygoda z pokazami mody i wystrzelił rozwój marki – bo to był moment, kiedy zdecydowałam, że chcę produkować więcej, na większą skalę i za granicę. Chciałam promować dobre polskie produkty handmade. Moja przyjaźń z Anetą trwa nieprzerwanie do dziś, a moja biżuteria towarzyszy jej na wybiegach, pokazach i w telewizji cały ten czas. Aneta i jej kolekcje są niejednokrotnie dla mnie inspiracją to tworzenia nowych wzorów i nowej kolorystyki.
W ciągu tych lat moja biżuteria była na pokazach mody kilkadziesiąt razy, kilkukrotnie na wyborach MissPolski, w wielu wywiadach, programach śniadaniowych, ubierałam prezenterki, celebrytki, piosenkarki. Nawet trafiła do jednego teledysku.
Koniec roku 2020 to kolejne zmiany – testujemy w pracowni nowe wzory, nowe techniki, nowe materiały – bo to właśnie przynosi nam mega radość i satysfakcję. Kreatywność i tworzenie rzeczy nowych. 2021 planujemy również jako rok wielkich zmian i postępów – cały czas do przodu.
Dlaczego zdecydowała się Pani zmienić nazwę marki z AdityaDesign na ANUI?
W 2019 r. zmieniłam nazwę marki na ANUI. Było to dość ryzykowne, ponieważ już rozpoznawana byłam pod nazwą AdityaDesign. Problem polegał na tym, że moje klientki miały trudności z zapamiętaniem, wymówieniem czy zapisaniem nazwy marki, a tym samym adresu sklepu, nie mówiąc o poleceniu jej innym. Ciężko było mi rozstać się z poprzednią nazwą – w końcu to kilka lat pracy, mnóstwo zdjęć, kilometry sznurków i kilogramy koralików. I wtedy usłyszałam „aroha nui” z języka maori co oznacza much love, made with love. Idealnie pasowało do mnie do tego, co robię, do kierunku w którym chcę iść. Nadszedł kolejny etap zmian. Chciałam, aby nazwa było prosta, krótka, a jednocześnie dla mnie miała głębsze znaczenie. I tak powstało ANUI – made with love.
Co jest tak wyjątkowego w tej technice? Dlaczego warto ją pokochać?
Kolor, uzyskiwanie bajecznych form i lekkość. Sznurek sutasz w odpowiednio wprawnych dłoniach jest niezwykle wdzięcznym materiałem to tworzenia. Jest miękki więc podatny na tworzenie przeróżnych form. Jest również bardzo przyjazny w łączeniu go z każdym materiałem – absolutnie bez granic. Tutaj sky is the limit.
Biżuteria soutache dobrze uszyta i zabezpieczona będzie nam służyła przez wiele lat. Ja i moje przyjaciółki mamy biżuterię od 8 lat – i nadal jest w świetnej formie. Lekkość – można tworzyć ogromne wzory i za każdym razem klientki są zaskoczone tym jakie kolczyki są lekkie.
Jak wygląda Pani praca od kuchni? Czego nie widzą klientki?
Chciałabym powiedzieć, że moja praca to tylko tworzenie biżuterii. Przez te lata to było również szukanie nowych materiałów, robienie zdjęć, obrabianie tych zdjęć, prowadzenie social mediów, poszukiwanie nowych punktów współpracujących, butików, poszukiwanie nowych kooperacji z projektantami odzieży, z fotografami z celebrytami. To również przygotowania do pokazów, obsługa sklepów i platform internetowych, udział w panelach dyskusyjnych, szkolenia dla własnego zespołu i szkolenia otwarte.
Zużyłam w pracowni ponad 27 km żyłki do szycia, ponad 10 km sznurków soutache, tysiące koralików i kryształów liczonych w kg i stworzyłam ponad 10,5 tys. zdjęć produktowych, na modelkach i z pokazów mody.
Pisałam, że rok 2021 to rok zmian – postanowiłyśmy pokazać naszą pracę od kuchni na Insta Story. Także w tym roku nasze klientki będą mogły zobaczyć nas w pracy od kuchni, proces twórczy, usłyszeć nas i posmakować naszej atmosfery pracy – a bywa u nas zabawnie.
Mówię się dziś dużo o pasji, o robieniu tego co się kocha. Jak pasja może stać sie biznesem?
Myślę, że moja opowieść – jak wiele innych, których na całe szczęście jest coraz więcej – może poświadczyć, że tak. To kwestia naszych przekonań, naszej wiary, dobrych myśli, wsparcia znajomych i rodziny, systematyczności i radości – bo, o tym nie możemy zapominać. Żeby cieszyć się z małych sukcesów każdego dnia, z filiżanki kawy z kimś, kto podziela i rozumie nasze pasje, to możliwość porozmawiania z kimś kto cieszy się naszymi sukcesami i motywuje nas do tego żeby iść dalej. I absolutna radość z tworzenia – ten moment kiedy widzimy jak z sterty sznurków i koralików powstaje małe dzieło sztuki. I radość naszej klientki, która jest wniebowzięta cudowną biżuterią, która podkreśla jej urodę i wyjątkowość. Myślę, że każdy kto tworzy i jest artystą, rozumie tę radość.
Gdyby miała Pani złotą rybkę, która mogłaby spełnić Pani 3 życzenia dotyczące tylko pracy z sutaszem. O co by Pani poprosiła?
Zakładam, że nie składam tych życzeń wstecz. Myślę, że poprosiłabym o ogromy magazyn wypełniony po sufit rolkami wszystkich możliwych kolorów i rodzajów sznurków soutache. Niekończący się magazyn pół-produktów czyli koralików, chwostów i kryształków.
Trzy razy dłuższą dobę – ponieważ jest tyle pomysłów, a doba taka krótka!
Okres pandemii jest bardzo trudny dla wielu osób. Jak wpłynął na Pani branże? Jak sobie Pani z tym poradziła?
Był taki moment kiedy zatrzymane zostały przesyłki za granicę – i ten moment odczułam najmocniej. Klientki, które zamówiły już biżuterię nie mogły jej otrzymać przez wiele długich tygodni, a nowe zamówienia zostały wstrzymane. Jednakże, to był czas na pracę twórczą i na coś nowego – tak powstały w sumie 4 nowe linie produktowe w pracowni i był czas na przeszkolenie nowego współpracownika. Końcówka roku już obfitowała w nowe wzory, w pokaz mody, w nawiązanie nowych kooperacji i plany na najbliższe 3 lata.
Złota rada dla czytelniczek
Jesteś wystarczająco dobra żeby osiągnąć sukces! Doceniajmy swoje talenty – bo często ich nie widzimy. Cieszmy się z tego co mamy, i nie skupiajmy się na tym, czego nie możemy mieć.
Think BIG! Nie bójmy się marzeń i werbalizacji – rozmawiajmy o naszych marzeniach w rodziną i przyjaciółmi. Nie znamy momentu kiedy marzenia zaczynają przeradzać się w rzeczywistość.
Doceniajmy polskie produkty handmade! Kupujemy często w sieciówkach nie zauważając fantastycznych polskich projektantów. Nasze produkty są dużo bardziej doceniane zagranicą niż na naszym rodzimym rynku – wspierajmy to co nasze!
Z Edyta Gąsior rozmawiała Ewelina Salwuk-Marko
WWW: www.ANUI.pl
Facebook: https://www.facebook.com/ANUIjewelry
Instagram: https://www.instagram.com/anui_jewelry/