Asaf Avidan „Different Pulses”
Recenzja nowej płyty Asaf Avidan „Different Pulses”. Wspaniała, melancholijna i nostalgiczna muzyka, rewelacyjnego wykonawcy.
W Internecie natknęłam się na kilka bardzo dobrych opinii i komentarzy na temat tego twórcy. Nie zastanawiając się długo postanowiłam kupić jego płytę. Kilka tygodni temu było ciężko otrzymać jego płytę w polskich sklepach muzycznych. Ale od czego mamy Ebay-a. I tak płyta „Different Pulses” znalazła się w mojej małej kolekcji płyt. Szczerze, to nie wiedziałam kogo i czego mogę się spodziewać. W sieci głucho na jego temat i dopadł mnie leniwy dzień, który odwlekał poszukiwania. Liczyłam na kobiecy instynkt, który mówił mi „spróbuj, a jak co oddaj komuś w prezencie”.
Pierwsze przesłuchanie płyty mogę nazwać „od tak” nic szczególnego. Włączyłam muzyka, a a ja krzątałam się po mieszkaniu. Za drugim razem znalazłam chwilkę czasu, aby rozkoszować się chwilami spędzonymi tylko z Asafem. Chwile zadumania, dreszcze na całym ciele kim jest Asaf???
Po trzecim utworze i otworzeniu kilku stron w internecie dowiedziałam się, że tak magiczny i niezwykły głos należy do mężczyzny (dałabym sobie ręką uciąć, że słyszałam kobietę). Ale przecież to jest mało istotne, istotny jest tekst , melodia, o której w dzisiejszych czasach zapominamy. Cierpkie, przesycone goryczą i krzykiem o lepsze jutro. Żal, ból, ale taki który chce się słuchać na okrągło. Jak w tak prosty, a zarazem wyrazisty sposób można śpiewać o śmierci czy samotności?
Pierwsze dźwięki „Different Pulses” wpędzają nas w spokojny nastrój, wręcz w depresyjną atmosferę. Ktoś mógłby nazwać to staroświeckim smęceniem lub smutnym babskim dźwiękiem, ale może grubo się mylić. Moja pierwsza refleksja pojawiła się po przesłuchaniu utworu „ Cyclamen” przy którym usłyszałam słowa: „I know I am dying/ Still I’m gonna go trying/ I’ll make it better”. Asaf jest niebywale ekspresyjny, śpiewa i czasami tak bawi się swoimi strunami głosowymi, że przypomina wilka wyjącego do księżyca. Brak pospiechu w takim wykonaniu jest czymś wyjątkowym we współczesnej muzyce. Czy może on powodować depresję, lub zmienić nasz humor? Nie! To autentyczny krzyk rozdartej duszy, autentyczny świat i przeżycia Asafa. Czegoś takiego nie słyszałam od wielu lat. Możemy jednak odnaleźć tutaj troszkę bardziej ekspresyjny utwór w kawałku „ Love it or leave it”. Na szczęście Asaf w swojej płycie zawarł kilka elementów kultury arabskiej które usłyszymy w „613 Shades of Sad”. Jeśli maiałbym wybrać najlepszy kawałek to postawiłabym na „Conspiratory Visions of Gomorrah”, ciarki na plecach to mało, otwarte uszy, wyostrzone zmysły na każdy dźwięk, każdą nutę.
Po zapoznaniu się z biografią artysty, doszukałam się pewnych odzwierciedleń w utworach. Asaf pochodzi z Jerozolimy, w której od wielu lat toczą się zamieszki. Zapewne większość utworów dotyczyło ojczystego kraju Asafa. Czy jego muzka nie jest prośbą o lepsze jutro? Czy nie marzy on o spokoju, ciszy? Myslę, że wojna w ojczystym kraju przyczyniła się do wyprodukowania tej płyty. Płyty o której można spokojnie napisać, że jest osobistą modlitwą Asafa.
Płyta stawia naprawdę wysoko porzeczkę wszystkim międzynarodowym gwiazdkom, o których słychachać nawet na końcu świata. Jego muzyka, słowa i wyrazisty głos podbiły moje serce jako muzycznego konesera. Prosty, banalny pomysł z wykorzystaniem tylko kilku instrumentów : gitary, perkusji czy skrzypiec.
Na płycie znalazło się jedenaście piosenek, wszystkie można porównać do smutnych ballad.
Znacie Asafa.. Asaf Avidan wylansował ostatnio hit „One day”, który jest totlnym przeciwieństwem płyty.
Trudno jest opisać, coś jeśli brakuje słów… Nie zastanawiajcie się! Słuchajcie i podziwiajcie.
Ewelina Goczling