„Marszu Szmat” -wywiad
„Nachalny egocentryzm katolików doprowadza mnie czasami do płaczu. Czy całując się z dziewczyną też gram im na nosie? Oczywiście, że tak.”
Szczera rozmowa z współorganizatorką „Marszu Szmat” – Agnieszką Tomczyk.
18. maja 2013 roku ulicami Warszawy przeszedł „Marsz Szmat”. Uczestnicy protestowali przeciwko przemocy seksualnej, do której rzekomo prowokują kobiety poprzez swój ubiór. „Ubrałam się jak szmata? Myślisz jak gwałciciel”, „Ochoty na seks nie wyrażam strojem”, „To ubranie, nie zaproszenie”, „Jestem istotą seksualną, nie obiektem seksualnym”, „Nie, znaczy nie” – to tylko niektóre hasła, jakie można było usłyszeć, bądź zobaczyć na przygotowanych transparentach.
p. Agnieszka Tomczyk po lewej stronie.
Kto był organizatorem marszu?
Organizatorami marszu byli: Queerowe Centrum Społeczne, którego jestem częścią i Fundacja im. H. Bolla. To inicjatywa w ramach projektu “Razem Przeciw Przemocy Seksualnej”.
Jak narodził się pomysł na organizację tego typu protestu?
Pomysł narodził się w Toronto, w Kanadzie, po tym jak jeden z oficerów policji publicznie powiedział, że „kobiety powinny unikać ubierania się jak puszczalskie, by nie zostać ofiarami przemocy”. To protest uczestników przeciwko argumentowaniu lub usprawiedliwianiu gwałtu wyglądem kobiety.
Skąd pojawiła się nazwa „Marsz szmat” ?
Nazwa powstała w Stanach, dlatego też została zaczerpnięta z języka angielskiego.Oryginalna nazwa „Slut Walk”, została przetłumaczona na język polski i oznacza „Marsz szmat” albo „Marsz puszczalskich”.
Czy były jakieś problemy z zarejestrowaniem marszu o takiej nazwie?
Nie było żadnego problemu. Idziesz do urzędu i rejestrujesz.
Z jakimi komentarzami spotkała się Pani od osób nie uczestniczących w demonstracji?
Z różnymi. Mojej mamie się podobało, poseł Pawłowicz nie bardzo. Ale tu nie chodzi o pozytywne komentarze, tylko o uczciwe, egzekwowane prawo.
W wywiadzie z Jarosławem Kuźniarem, Krystyna Pawłowicz powiedziała m.in.: „Ulica nie należy do dziw, ku…., alfonsów i tak dalej. (…) Te baby… po prostu szmaty”. Jak odniesie się Pani do tych słów?
Ulica jest dla wszystkich, nawet dla sfrustrowanych dewotek takich jak Pawłowicz. Poza tym uważam, że sprowadzanie walki o bezpieczeństwo ludzi do dziw i alfonsów jest spłycaniem problemów społecznych.
Ponoć w zaproszeniu na marsz pojawiło się tego typu sformułowanie: „Zaprasza dziwki, kurtyzany, żigolaków, alfonsów, napalonych queerów, wyzwolonych feministów, tranzwestytów, córy Koryntu, ladacznice, erotomanów, pedałów, prostytutki, puszczalskich, dewiantów”?
Takie sformułowanie nie pojawiło się w zaproszeniu na marsz. Było to kłamstwo poseł Pawłowicz, jak widać udane i wciąż utrzymujące się na powierzchni.
Jaki miała cel, żeby coś takiego wymyślać?
Nie wiem i nie obchodzi mnie to.
To by znaczyło, że ofiary gwałtów porównane są do tych wszystkich osób?
Jestem pewna, że nikt nie porównuje ofiar przemocy seksualnej do alfonsów, czy wyzwolonych feministów. Natomiast osoby, które spotkała przemoc seksualna często spotykają się z insynuowaniem im, że może ich ubiór czy zachowanie były „nieodpowiednie”.
Czy marsz miał na celu “zagrać na nosie katolickiej części społeczeństwa” – jak to określiła pani Pawłowicz?
Nachalny egocentryzm katolików doprowadza mnie czasami do płaczu. Czy całując się z dziewczyną też gram im na nosie? Oczywiście, że tak.
Wedłg Pani taka akcja zaszkodziła, czy pomogła ofiarom przemocy seksualnej?
Sama akcja na pewno nie zaszkodziła. Ale podniosła w Polsce na nowo dyskusje na temat tego, jak traktować ofiary przemocy seksualnej, jak nasze społeczeństwo reaguje na taką przemoc. Ponadto w tym roku gwałt jest ścigany z urzędu, a nie tak jak było wcześniej na prośbę ofiary. Zmieniły się zasady przesłuchiwania osób wykorzystanych na bardziej „ludzkie” co na pewno poprawi funkcjonowanie naszego wadliwego systemu.
Niektórzy sugerują, że lepiej by było iść do Sejmu i zainterweniować w tej sprawie “na poziomie”, czy organizatorzy nie wzięli pod uwagę takiej opcji ?
Co to znaczy „na poziomie”? Manifestacje to ważna broń w demokratycznym społeczeństwie. Uważam, że Marsz Szmat był na poziomie, a walka w Sejmie trwa. Niestety wielu polityków nie jest w stanie postawić się w skórze ofiary. Dobry przykład to wypowiedź Guziała na temat biegaczki zgwałconej w Lasku Kabackim, który sugeruje, że poszkodowana sama jest sobie winna i sprowokowała gwałt, bo biegała o 1900, kiedy było już ciemno. Smutne, że politycy potrafią sobie żartować z ludzkiej tragedii.
W maju minie rok od manifestacji, czy coś zmieniło się od tego czasu w tej sprawie?
Prawo zmieniło się na lepsze, ale na to, żeby polskie ulice stały się bezpieczne i żeby to gwałciciel, a nie ofiara był piętnowany i szkalowany, potrzeba jeszcze nie jednej tego typu akcji.
Klaudia Kacprzak
Zdjęcia Jan Sochaczewski