Recenzja filmu „Diana”
Multikino Arkady Wrocławskie, oraz cykl „Kino od kuchni”. Typowo ”babski” film i przy tym można dobrze zjeść. Przed seansem degustowałam typowe angielskie jedzenie. Mi najbardziej smakował krem z groszku i mięty. Oczywiście później, gdy już nasze brzuszki się napełniły zaczął się seans filmu „Diana”.
Historia legendy, kobiety którą znał cały świat, kobiety przełomowej w towarzystwie wielkich sfer. Kobiecie, która dzięki swojej sile i wielkim sercu prowadziła wiele działań charytatywnych, ratowała ludzkie życie, nie bała się spojrzeć w twarz krzywdzie i nieszczęściu. Widziała operację serca, zakochana w kardiochirurgu z Pakistanu, starała stworzyć sobie spokojny świat. Nazywana „Królową ludzkich serc”. Miała niesamowite wyczucie stylu, zawsze ubrana w najpiękniejsze suknie. Suknie możecie podziwiać TUTAJ
Targają mną różne emocje, po obejrzeniu filmu. Brakowało mi scen z synami, z Karolem, a tym bardziej z królową, liczyłam na bardzo wyrafinowaną kłótnię z teściową, a otrzymałam filmowe romansidło. Pisząc o romansie, nie krytykuję, nie mam złych myśli. Brakowało mi też typowych prawdziwych wstawek, ujęć z Danią z podróży, zakupów itp. Liczyłam też na więcej scen pokazujących działalność Diany -jako „Królowa ludzkich serc”. Jednak po dłuższym zastanowieniu się i refleksji nad filmem, doszłam do wniosku, że autorzy filmu, aby zawrzeć te wszystkie ważne sceny, których oczekiwałam ja i pewnie inni widzowie, musieliby nakręcić serial. To wszystko co zrobiła, co przeżyła w życiu osobistym, jest za długie na kinowy film. Podczas trwania seansu wzruszyłam się wielokrotnie. Były sceny krótkie, bez zbędnych słów po których same ciekły łzy. Oglądając film miałam poczucie „współczucia” dla księżnej. Brak prywatności, pełno paparazzi, osoby do kontrolowania jej zachowań, tego co ma powiedzieć. W pewnym momencie prysł czar z dziecinnych marzeń o byciu królewną.
Nie mogę nie napisać, o odtwórczyni głównej roli Naomi Watts. Przyznam, że kilka dni temu widziałam w telewizji wywiad z aktorką dotyczący „Diany”. Aktorka podkreślała, jak długo zastanawiała się czy przyjąć rolę Diany, zdawała sobie sprawę jak wielkim może być to obciążeniem. Bardzo długo przygotowywała się do tej roli. Uczyła się chodzić, mówić, zachowywać taka jak ona. Naomi wyglądała rewelacyjnie, jej charakteryzacja, sposób w jaki płakała, szlochała z załamanym głosem, był szczery i prawdziwy. I tym ujęła mnie i płakające kobiety w sali kinowej.
Myślę, że autorzy filmu specjalnie pokazali drugą stronę Diany, jej osobiste życie, o którym mało kto wiedział. Zaskoczyli nas wszystkich. Cały świat wiedział o jej relacjach z Karolem, z królową, jak bardzo kocha synów – więc po co pokazywać coś oczywistego? Z drugiej jednak strony, jeśli mówimy o biografii nie powinno zabraknąć ważnych aspektów jej życia.
Film warto zobaczyć, wybrać się na niego samemu lub z przyjaciółką. Zobaczysz, jak ważną rolę w życiu odgrywa miłość, jak bardzo ludzie potrafią przeszkadzać, być nachalni. Zobaczysz w jaki sposób musiała żyć Diana. Mieszkała sama w wielkim domu, synów mogła widywać co 4 tygodnie, a każdy jej krok śledziły media.
Między dobrem a złem jest ogród i tam się spotkamy
perski poeta Rumii