Co z tą miłością?
Jak wytrwać w długotrwałym związku? Co zrobić, gdy przemija namiętność? Jak stworzyć szczęśliwy związek i nie popaść w rutynę? A przede wszystkim: w jaki sposób budować miłość?
Odpowiedzi na te pytania jest tyle, ile napisano poradników. Każdy ma swoją receptę. Każdy związek rządzi się swoimi prawami, bo przecież każdy z nas jest inny. Nikt nie da nam przepisu na szczęście, ale może dać wskazówki prowadzące ku niemu.
Prof. Wojciszke – polski guru miłości, przede wszystkim uważa, że nonsensowne jest skupianie się tylko na miłości romantycznej, o której przecież niejedna z nas marzy. Stwierdza, że to tak, jakby skupiać się tylko na 14 roku życia – są to jedynie etapy w życiu człowieka. Promocja tylko jednej formy miłości, w tym wypadku miłości romantycznej (wychwalanej przez sztukę, film, literaturę) sprawia, że ludzie nie za bardzo wiedzą, że mogą kochać inaczej. A miłość to przecież intymność (na którą składa się dbanie o dobro partnera, szacunek dla niego, wzajemne zrozumienie, dzielenie się przeżyciami), namiętność (konstelacja silnych, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych emocji, którym towarzyszy silna motywacja do maksymalnego połączenia z partnerem), ale także zaangażowanie (myśli, uczucia, działania ukierunkowane na przekształcenie relacji miłosnej w trwały związek). Zdaniem Wojciszke, ważna jest fascynacja odmiennością drugiej osoby. Nie tolerancja, bo ona kojarzy się z przymrużeniem oka na wady, ale taki zachwyt nad innością. Oczywiście sama fascynacja nie wystarczy, ważne jest również zrozumienie i pomaganie sobie. Wojciszke mówi, „nie myśl o tym, jak zmienić żonę, ale o tym, jak zmienić siebie, aby można było z Tobą wytrzymać”. Dodaje, że zło jest silniejsze niż dobro. Jeżeli zrobię partnerowi coś złego i coś dobrego, to bilans wcale nie wychodzi na zero. Dopiero jeden zły uczynek wśród pięciu dobrych może doprowadzić do remisu. O dziwo, Wojciszke mówi, że najgorszym rozwiązaniem jest pójście na kompromis! Uważa, że trzeba współpracować, ale współpraca nie polega na kompromisie. Kompromis by był wtedy, gdy jedno chce jechać nad morze, drugie w góry, a w efekcie oboje lądują w Wielkopolsce, czyli każdy jest niezadowolony, a przecież nie o to chodzi.
Wyniki badań udowadniają, ze związek utrzymuje się na lepszym poziomie, gdy ludzie robią wspólnie ekscytujące rzeczy. To nuda zabija relację dwojga ludzi, a najlepszym sposobem na powiększenie własnego szczęścia i utrzymanie trwałego związku jest uszczęśliwianie partnera.
Wojciszke w swojej książce Psychologia miłości pisze, że najlepsza faza w relacji dwojga ludzi to związek kompletny. Obecne są w nim trzy fazy: namiętność, intymność, zaangażowanie. Jest najbardziej satysfakcjonujący, ale nie da się go utrzymać, ponieważ nie ma stabilnej namiętności. Związek kompletny przekształca się w związek przyjacielski. Jest intymność i zaangażowanie, ale nie ma namiętności. Wojciszke przeprowadził badania z których wynika, że związek namiętności z satysfakcją jest tylko pozorny. „Namiętność przypomina grę na skrzypcach w dźwiękoszczelnej piwnicy – dla skrzypka może i jest ona porywająca, ale nic poza tym, nawet bliski partner jej nie słyszy”. Z badań wynika, ze satysfakcja w związku jest najsilniej uwarunkowana intymnością. Dopóki trwa intymność, czyli wzajemne zaufanie, obdarzanie się wsparciem – związek pozostaje satysfakcjonujący. Dodatkowo jest to taka faza, która może trwać wiecznie.
Co zrobić, aby nasz związek był szczęśliwy? Wojciszke nie podaje tzw. złotego środka. Każdy związek jest inny, jednak wiążąc się z drugim człowiekiem musimy pamiętać, że budujemy coś wspólnie i oboje jesteśmy odpowiedzialni zarówno za relacje w naszym związku, ale też za siebie nawzajem. Na miłość składają się: intymność, namiętność, zaangażowanie. Jednak ich proporcje zmieniają się, w zależności od tego, na jakim etapie jest nasza miłość. Namiętność jest składnikiem najbardziej dynamicznym. Jest to uczucie podniecenia, pożądania, radości, chęć bliskości fizycznej z drugą osobą. Z namiętnością związana jest również zazdrość, tęsknota czy niepokój. Dynamizm namiętności polega na tym, że bardzo szybko wzrasta na początku związku. Chcemy mieć drugą osobę dla siebie przez cały czas. Jednak jak szybko wzrasta, w takim samym tempie również opada. Jest to chwila uniesienia, którą Wojciszke nazywa fazą zakochania. Para cieszy się nią w pierwszym okresie swojego związku. Kiedy ich relacja wkracza na bardziej dojrzały poziom, wówczas mówimy o fazie romantycznych początków, w której miejsce namiętności zajmuje intymność. Jest to proces spotykania się partnerów, wzajemnego poznawania swoich wad i zalet, wzajemna troska, szacunek i zaufanie. Następnie para wkracza w trzecią fazę, czyli w związek kompletny, w którym relacja zostaje wzbogacona o zaangażowanie. Jest to najbardziej satysfakcjonujący etap dla zakochanych. Podejmują wówczas ważne decyzje potwierdzające stałość ich relacji, np. wspólne zamieszkanie. Z końcem tej fazy, słabnie również namiętność i para wkracza w czwartą fazę, czyli w związek przyjacielski. W tej fazie dominuje zaangażowanie. Jednak niektóry pary wraz z utratą namiętności rozstają się, uważając, ze ich miłość się wypaliła, że czegoś im w związku brakuje. W czwartej fazie bardzo ważne jest utrzymanie intymności. Należy pomagać sobie, odnosić się do siebie z szacunkiem, dbać o dobre relacje, wystrzegać się rutyny. Jeśli partnerzy nie dbają o wysoki poziom intymności, ich związek popada w rutynę i przechodzą do przedostatniej fazy, związku pustego. Wówczas jedyny co łączy dwoje ludzi to zaangażowanie. Często na tym etapie partnerzy rezygnują z dalszego bycia razem i związek wchodzi w ostatnią, szóstą fazę, rozpad. Aby tego uniknąć, ważne jest przede wszystkim podtrzymywanie intymności, która jest kluczowa, w każdej relacji opierającej się na miłości. Musimy dbać o to, aby nasz partner czuł się kochany, akceptowany, szanowany, adorowany. Nasz związek powinien być zbudowany na zaufaniu, bezpieczeństwie, wsparciu i bliskości. Bo przecież, jak przekonuje Wojciszke: „szanse na szczęście zapisane są nie w gwiazdach, lecz w nas samych, w treści i jakości relacji, jaka łączy nas z partnerem, a przede wszystkim w tym, co z tą relacją robimy”
Beata Marcinowska