„Ani słowa więcej” -recenzja
Pierwsze wtorki miesiąca, około godziny 20-stej, powinny wpisać się w kalendarzu, a szczególnie w pamięci, każdej kobiety. To idealny czas na relaks i spędzenie miłych chwil w babskim gronie. Multikino od kilkunastu miesięcy organizuje cykl „Kino na obcasach”. Cykl ten, spotyka się z dużym zainteresowaniem kobiet w całej Polsce, w każdym wieku. W wtorkową noc, oprócz seansu możemy poznać różne ciekawe rzeczy, produkty, akcesoria specjalnie dla kobiet. Tuż przed pokazem filmu. Multikino zaprasza ciekawe osoby do prowadzenia krótkich wykładów na kobiece tematy, organizowane są także konkursy.
Tym razem w wrocławskim Multikinie w Arkadach prezentował się nasz portal Feszyn.com , Wydawnictwo Let’s play z najnowszą grą Melanżerią, firma rybna Seko oraz Pani masażystka. Przed seansem Panie były malowane przez wizażystki z Mary Key.
Po prezentacji produktów i wylosowaniu atrakcyjnych nagród, mogłyśmy obejrzeć film „Ani słowa więcej” w reżyserii Nicole Holofcener.
„Ani słowa więcej” z Julią Louis-Dreyfus i Jamesem Gandolfinim to chyba najbardziej nie-romantyczna komedia jaką ostatnio nakręcono. Prosta realizacja, bez zbędnego przepychu, bez ozdóbek i nadmiernego tłoku aktorów.
Film genialnie zrealizowany, w mądry, zabawny i groteskowy sposób. Poruszył w kinie niejedną osobę, które na przemian śmiały się, dumały i wzruszały.
Wszystko zaczyna się bardzo niewinnie i spokojnie. Ona po 40stce, z nastoletnią córką po rozwodzie, on także po 40stce, z córką w tym samym wieku i także po rozwodzie. Ona Eva szczupła, zadbana kobieta, która jest niesamowicie otwarta na świat i otoczenie. On Albert gburowaty, puszysty Pan, który ma wady; wady – jak każdy. Jednak w trakcie trwania filmu, dostrzegamy coraz więcej wad. Przywr, których ani jedna z nas nigdy by nie zauważyła, gdyby nas o tym nie poinformowano i wpojono nam stosunek do tego. Wady niby proste, normalne, ale tak bardzo denerwujące. Czułam w kinie atmosferę, która udzieliła się każdej kobiecie. Każda z nas pomyślała o jakimś mężczyźnie, przypominając sobie jego wady. Albert, nie lubi cebuli, ma w szafie ze 100 płynów do płukania ust i jest niezdarny.
Film ten pokazuje dwójkę osób, którym nie udało się małżeństwo. Oboje wiedza, że lata lecą i każdy z nich potrzebuje odrobinę ciepła, bliskości oraz miłości. Gdyby od początku główna bohaterka Eva słuchała cały czas siebie i swojego instynktu nie byłoby serii niefortunnych zdarzeń. Jednak to one napędzają film i… nasze uczucia.
Warto obejrzeć ten film dla samego siebie, ale także ze względu na genialną grę aktorską James Gandolfini, który niestety zmarł kilkanaście tygodni temu w wieku 51 lat. Jest połączeniem obleśnego tłustego, starszego Pana i ciepłego spokojnego mężczyzny.