Rany, jak mnie męczyła praca na etacie! O branży eventowej i sporcie w czasie pandemii mówi Dominika Głąb
Pandemia nie oszczędziła nikogo. Nie miała też litości dla wielu branż. Odbiła się szczególnie na różnych eventach, szkoleniach czy sporcie. Dominika Głąb to kobieta charyzmatyczna, pełna pasji i zamiłowania do różnych dyscyplin sportowych. Nie zwalnia tempa, a wręcz przeciwnie, jest pełna mocy i pozytywnej energii. Stara się wyciągnąć pozytywne aspekty tego całego zamieszania. Robi kursy, uczy się nowych umiejętności. Nie czeka na zmiany, a chwyta życie we własne ręce. Współtworzy Szkołę Banana.
Ewelina Salwuk-Marko: Czas pandemii nie jest łatwy, szczególnie dla branży związanej ze sportem czy eventami. Jak radzi siebie Pani w tym okresie?
Dominika Głąb: Myślę pozytywnie. Może to błahe, ale pomimo trudności, zakazów staram się myśleć o przyszłości. Wykorzystuję ten czas na planowanie, szukanie nowych pomysłów i szkolenia samej siebie – jestem w trakcie kursu na jednego z pierwszych instruktorów SUP w Polsce. Nie mam wpływu na to, co się dzieje, więc szkoda dokładać sobie stresu i zmartwień. Jest mi trochę łatwiej „przeczekać”, bo mam drugie zaplecze finansowe, co prawda ono też ucierpiało podczas pandemii, jednak pozwala na zachowanie spokoju – jeszcze!
Czego Pani najbardziej brakuje? Za czym Pani tęskni?
Przede wszystkim za ludźmi! Strasznie mnie przytłacza świat online w takim wydaniu, jaki mamy teraz, brakuje w nim emocji. Tęsknie też za wolnością, spontanicznością i kawą na mieście.
Szkoła Banana to wyjątkowy projekt. Szkolenia grupowe, indywidualne, eventy, przyjęcia okolicznościowe czy ferie zimowe… Wymieniać można bez końca. Da się to zaobserwować w social mediach, że to, co Pani robi, to nie tylko praca – to pasja. Jak sprawić, aby hobby stało się dochodowe?
Ciężkie pytanie. W moim przypadku, to po prostu się stało! Kiedy jako dziecko byłam pytana, kim chcę zostać w przyszłości, odpowiadałam – szefową!
Rany, jak mnie męczyła praca na etacie! Wiedziałam, że muszę to zmienić i tak zrobiłam. Jeszcze nie wiedziałam dokładnie, jak to wszystko połączyć i czym konkretnie się zająć, a już miałam nazwę. Byłam taka dumna. Jestem typem człowieka, który fascynuje się wieloma rzeczami, jedne przetrwają, inne nie. Sport zawsze był u mnie ważny. Nie potrafię usiedzieć w miejscu – kocham poznawać ludzi, odkrywać nowe zakątki, zaskakiwać. Mam to szczęście, że Mateusz (mój partner życiowy i biznesowy) podziela moje pasje, mocno mnie motywuje i dopinguje. Więc jak się spotkały dwa takie sportowe i życiowe freaki, musiało coś powstać. Nie szukałam pomysłu na biznes. Nie miałam też gotowego przepisu, jak to zrobić. Jednego jestem pewna – jeżeli mamy pasję, to miejmy w sobie też odwagę i pokażmy to światu. Zaprezentujmy siebie i to, jacy jesteśmy. Pokażmy nasze szczęście z tego, co robimy. Zarażajmy innych swoimi zajawkami. Naprawdę to działa!
Od prawie roku dzieci, jak i dorośli, są „zamknięci” w domach. Raczej się nie ruszają, a większość czasu spędzają przed komputerem. I nagle przychodzą na stok, to dla nich zupełnie nowa sytuacja. Styczność z całkowicie innymi osobami. Jak ich Pani rozrusza?
Rozgrzewką, uśmiechem i progresem! Ludziom brakuje normalności, zmiany otoczenia, oddechu. Gdy tylko spotkaliśmy się na stoku, to była radość, był zapał do pracy – chcieli więcej. Czasem sobie myślę, że ta „życiowa pauza” dobrze nam robi. Potrafimy doceniać i bardziej się staramy. Widzimy to na szkoleniach, gdy ludzie chcą wykorzystać każdą cenną chwilę podczas zajęć. Są bardziej aktywni, skupieni i uśmiechnięci. Dzięki temu mamy świetny progres – a my pękamy z dumy.
Jak prowadzi się biznes z mężczyzną? Jak często się kłócicie?
Na wstępie zaznaczę, że Mateusz nie mógł się doczekać przeczytania odpowiedzi na to pytanie (śmiech). Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dobrana z nas para. Od początku wyklarował się podział – ja jestem wizjonerką – a Mateusz jest moim wsparciem i partnerem na każdym etapie. Nigdy nie podejmuję sama decyzji, zawsze rozmawiamy o naszych przemyśleniach. Oczywiście, że bywa głośno. Pracujemy i żyjemy razem – to trudne. Ale nas ta praca naprawdę cieszy. I to jest naszą przewagą. Mateusz mocno stąpa po ziemi, czasem wychodzi z niego pesymista (on uważa się za realistę). A ja – totalnie na odwrót. 1000 pomysłów, planów. Śmieje się, że nawet jak śpię, to wymyślam. Czasem naprawdę muszę się nagimnastykować, żeby go przekonać do mojego „genialnego” planu. On się zgadza (prawie zawsze). Ale musi minąć wiele czasu, zanim przyzna rację, że to był dobry plan.
Co jest najciekawszego w Pani pracy?
Nie może być innej odpowiedzi – LUDZIE. Jestem wdzięczna, że nasza praca dała nam tyle cudownych znajomości. To jest najcenniejsze. Dzięki temu poznajemy kolejne cudowne miejsca, robimy nowe rzeczy, nagle my jesteśmy zarażani nowymi zajawkami. Ludzie robią tyle świetnych rzeczy. Nic, tylko poznawać i próbować.
Jak angażuje Pani inne kobiety? Jak Pani biznes może je w tym wesprzeć?
Bardzo mocno utożsamiam się z kobietami podczas szkoleń. Nieważne, czy na stoku, czy na wodzie, zawsze łapiemy wspólne flow. Ja nie tylko szkolę, ale po prostu jestem ciekawa tych osób. Dużo rozmawiamy, czasem o pierdołach, a czasem wlatują poważne tematy. Czysta magia dzieje się na wodzie! Kiedyś usłyszałam, że czaruję dla nich. Trzy kobiety wypływają na jezioro (doskonale im znane), ale ja zabieram je w inne miejsca, zakamarki, których zwykły plażowicz nie zna. Mamy ciszę, przestrzeń, falującą wodę. Kładziemy się na desce, na środku jeziora i nagle babeczki czują ciało. Czują, jak się uwalnia, a razem z nim emocje! Dużo emocji. To było piękne. Uważam, że SUP, to nie tylko sport, ale też forma terapii, zarówno ruchowej, jak i naszej wewnętrznej. Tym właśnie chcę się dzielić z kobietami! Otwartą głową, oddechem i spokojem! Każda tego potrzebuje i na to zasługuje!
Instagram: https://instagram.com/banana.szkoli?igshid=1t2q8uzmpiiye
Facebook: https://facebook.com/banana.szkoli/?ref=bookmarks
Strona WWW: https://banana.com.pl/
Z Dominiką Głąb rozmawiała Ewelina Salwuk-Marko
Zdjecia: materiały prywatne