Tango w reż. Jerzego Jarockiego

Ostatnio miałam przyjemność zobaczyć w Teatrze Telewizji spektakl pt. ,,Tango” Sławomira Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego. Przyznam, że ciężko opisać jest tak dobre przedstawienie. Kiedy fabuła staje się tak rzeczywista, a widz ma wrażenie jakby w niej tkwił. Niczym obserwator, który wraz z upływem czasu może wcielać się najpierw w najmłodszego Artura, później np. wujka Eugeniusza (Jan Englert) w wieku dojrzałym po babcię Eugenię (Ewa Wiśniewska). A może i na odwrót? Bywają momenty, że bardziej rozumiemy kogoś o zupełnie innym przedziale wiekowym, za to podobnych poglądach.

Czasem przedstawienia teatralne to jakieś niezrozumiałe twory, przekrzyczane i niemające elementu wyróżniającego. Takim przykładem jest np. ,,Burza” w reżyserii Dana Jemmetta – z wyjątkiem gry Andrzeja Seweryna trudno cokolwiek pozytywnego o nim powiedzieć. Szkoda, że zabrakło tego ,,czegoś”. Takiej iskry, że kiedy odbiorca usłyszy tytuł sztuki to zaraz przypomina sobie pewne kwestie czy zachowania aktorów.

Fabuła jest zapewne znana, więc nie na niej się skupię. W ,,Tangu” istotnym tematem staje się bunt przeciwko czemuś, w przypadku Artura (Marcin Hycnar) dotyczy braku zasad. Student po pewnym czasie zdaje sobie sprawę, że powrót do dawnego porządku nie pomoże – Marcin Hycnar nie wiadomo jakim sposobem ze smutnego młodzika staje się kierownikiem rodziny, pragnącym za wszelką cenę pewnej rewolucji. W stanie szału bije dłońmi pałkami w stół. Najważniejsze to stworzyć nową ideę, która naprawi ten chaos. Idea to tak naprawdę władza, oczywiście tym rządzącym ma być on sam… Nie dochodzi jednak do skutku jego wizja nowej rzeczywistości, gdy Ala mówi mu o swojej zdradzie. Ta wiadomość zwala go z nóg, a dzieła dopełnia Edek (Grzegorz Małecki), który bije na śmierć. Rekwizyty na scenie to np. lustrzana ściana, która początkowo służy jako odbicie bohaterów a później staje się świadkiem śmierci Artura, gdy Edek uderza nim bardzo brutalnie o ścianę. Później zaś rozstawia wszystkich po kątach i ustanawia się ,,panem i władcą” tej rodziny. Bardzo gorzkie zakończenie.

Zastanawiałam się na czym właściwie polega ponadczasowość tego utworu. Ciągle coś się zmienia. Jeśli te 50 lat temu były powody do buntu, dzięki zmianom wszystko stawało się coraz bardziej powszechne i zyskiwało w społeczeństwie przyzwolenie. A czy dziś można się na coś tak bardzo nie zgadzać tak jak Artur? W ,,Tangu” występują przedstawiciele różnych pokoleń. Młodzi, którzy są zagubieni (najbardziej wybija się  nieobecny wzrok Marcina Hycnara) i nie mają się przeciwko czemu buntować. Dziewczyny wychodzące za mąż, wątpiące ,,czy to na pewno ten”. Starsi, którzy są znudzeni swoimi partnerami i szukają kogoś nowego. Próbują znaleźć jakieś rozrywki, ale to nie daje im szczęścia. Dojrzałe, doświadczone jednostki, które nie mogą odnaleźć się w aktualnych czasach. Osoby starsze, próbujące wpasować się w krajobraz nowoczesności i nierozumiane przez młodsze pokolenia.

Jak widać w ,,Tangu” mamy różnice międzypokoleniowo –  kulturowo – poglądowe. Nie wiem czy to dobrze określiłam, ale obraz ludzi wysuwający się z utworu jest przygnębiający. Nie ma jakichkolwiek norm, panuje wśród ludzi ogromna pustka niezrozumienia i chaos. Wygrają ci, którzy siedzą cicho, ale kiedy przyjdzie co do czego – umieją pchać się łokciami. Do ,,Tanga” można wracać co jakiś czas i ciągle można odkryć coś nowego i jednocześnie krytycznego wobec zachowań człowieka. Ale to już od odbiorcy zależy jak to odbierze.

Małgorzata Rybak

 

Share

Podziel się swoją opinią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koniecznie przeczytaj!
Dowiedz się, o czym warto pamiętać przed jego zakupem, oraz…