„Księżniczka Sutaszu” – rewolucyjny projekt 60 kobiet. Wywiad z pomysłodawczynią Urszulą.

Pani Urszula to niezwykle kreatywna i pomysłowa osoba. Tworzy unikalne, niecodzienne i efektowne projekty. Do najnowszego projektu „Księżniczka Sutaszu” zaprosiła prawie 60 kobiet z różnych krajów, które przez rok czasu wspólnymi siłami, stworzyły przepiękna, baśniową kreacje. Pomysłowość Urszuli zaskakuje i zachwyca, jest niecodzienna i nieokiełznana. Każdy jej projekt to połączenie niezwykłego kunsztu, barw i emocji. Nie sposób oderwać od nich wzroku.

Ewelina Salwuk-Marko: Często się mówi, że najlepsze pomysły przychodzą pod prysznicem, jak jest w Twoim przypadku?

Urszula Łęczycka Jeziorska: W moim przypadku pomysły przychodzą do głowy w kilku sytuacjach: kiedy jestem w mojej pracowni, na spacerze i kiedy jadę autem. Nie jestem kierowcą, więc jako pasażer obserwuję mijane krajobrazy, analizuję i moja kreatywność wchodzi do akcji. Natomiast pomysły konkretyzują się zawsze w tej magicznej chwili, tuż przed zaśnięciem, kiedy mózg jest najbardziej rozluźniony, a kreatywność ma ze mną największy kontakt. Niestety, to często powoduje, że muszę się rozbudzić, wstać i pójść do pracowni by natychmiast dany pomysł sprawdzić. Albo chociażby go zapisać. Czasami rozumiem, czemu artyści często powtarzają, że wyśpią się dopiero po śmierci.

E.S-M: Rok temu wpadłaś na pomysł stworzenia baśniowego kostiumu. Za pośrednictwem mediów społecznościowych, znalazłaś, aż 60 kobiet, które dołączyły do projektu. Jak podzieliłyście się pracą? Jak nawiązałyście relacje?

UŁJ: Na facebookowej grupie „Ogarnij sutasz z Ewą” opublikowałam pytanie, czy artystki, które znają moje wcześniejsze prace, nie miałyby ochoty stworzyć czegoś razem. Wiedziałam, że  proponując dziewczynom taki projekt – muszę przejąć dowodzenie. Jeśli ja nie będę miała całości w głowie, nic z tego nie będzie. Mogłam wyjść z taką propozycją współpracy dopiero, kiedy miałam pewność, że niezależnie od tego, ile osób się zgłosi, ile osób podeśle mi ozdoby, będę na koniec umiała wywiązać z danej im obietnicy – że ostatecznym wynikiem naszej współpracy będzie piękny kostium. Od początku założyłam sobie, że jest to projekt wspólny i pomimo, że ja pełnię rolę reżysera, dziewczyny muszą mieć wolność tworzenia, więc w tym przypadku porzucam kurczowe trzymanie się swojej wizji. To było dla mnie nowe doświadczenie, ponieważ zwykle zanim przystąpię do pracy, efekt końcowy mam już w głowie.

E.S-M: Wśród kobiet, które brały udział są, też kobiety z innych krajów. Czy były jakieś kłótnie? Problemy podczas pracy? W końcu to 60 różnych osób. Jeśli tak, jak rozwiązywaliście konflikty?

UŁJ: Na początku dziewczyny miały trochę wątpliwości (jakie kolory, jakie sznurki, jaki rodzaj kamieni), ale wszystkie decyzje podejmowałyśmy w drodze głosowania i wygrywała demokracja. Zawsze. Moim zadaniem było na koniec – pracować z tym co zastanie, po odebraniu wszystkich przesyłek od dziewczyn. Porzucenie przywiązania do swojej wizji pozwoliło nam pracować w zgodzie i rozwiązywać wszelkie problemy na bieżąco. Uważam to za ogromny sukces tego projektu.

E.S-M: Co było najtrudniejsze podczas pracy nad Księżniczką Sutaszu?

UŁJ: Zdecydowanie moment wkomponowania ozdób w gotowy kostium. Wszystko musiało być spójne, a przecież mierzyłam się ze stylem pięćdziesięciu siedmiu artystek. Każdy, absolutnie każdy element reprezentował niezwykle wysoki poziom. Byłam odpowiedzialna za te dzieła, dziewczyny mi zaufały. Nie chciałam ozdób przyszywać, by ich nie uszkodzić jakimś niefortunnym przeszyciem, musiałam więc kleić. A klej zawsze niesie ze sobą ryzyko zabrudzeń. Komponowałam ułożenie ozdób drżącymi rękami. To była bardzo podniosła chwila.

Today is The Great Day of Bees in Poland
Gardens. The Royal Beauty 
Model: Anna Karczmarczyk
Fot. Jolania Borysevic
Projekt, kostium, charakteryzacja: Jeziorska&Łęczycka Costume Design
Patron: Zamek Królewski w Warszawie
Partner: Royal-Stone – akcesoria do tworzenia biżuterii

E.S-M: Tworzysz też inne projekty? Jak one powstają?

UŁJ: Stworzyłam już kilka większych i mniejszych projektów, ostatni zakończony w lutym to „GARDENS. The Royal Beauty”, który powstał we współpracy z fotografką Jolą Borysewicz. Projekt przedstawia 19 baśniowych postaci, z których każda reprezentuje inny styl ogrodu od Edenu do 20lecia Międzywojennego.  Wcześniej, przez trzy lata tworzyłam autorski projekt „Epoki Warszawy”. W międzyczasie, razem z Martyną Jeziorską, z którą tworzę artystyczny duet Jeziorska&Łęczycka opracowałyśmy katalogi mody Domu Towarowego Bracia Jabłkowscy, czego wynikiem była książka naszego autorstwa „Bielizna, futra i Bracia Jabłkowscy. Światowe trendy w żurnalach największego Domu Towarowego Europy Środkowej 1910-1939. Jednak liczba zrealizowanych autorskich projektów nie równa się tej, która reprezentuje pomysły rodzące się w mojej głowie, a które nigdy nie powstały.

Często projekt nie był realizowany z powodu jednak słabego pomysłu, braku czasu, albo czegoś co po prostu odbiera nam odwagę – braku pewności siebie. Jako dziecko, chciałam zostać reżyserem. Musiałam już wtedy czuć, że tworzenie projektów od A do Z, wizja artystyczna, kierowanie zespołem to moja pasja. W kreowaniu pomysłów pomagają mi z pewnością ukończone kierunki studiów (architektura krajobrazu, charakteryzacja teatralno-filmowa, projektowanie kostiumów), ale też szeroko pojęta popkultura i historia sztuki: oglądanie seriali, filmów, teledysków, pokazów mody, odwiedzanie muzeów, kupowanie albumów z dziełami najwybitniejszych kreatorów. Kiedy moja kreatywność tak się nakarmi setkami takich inspiracji, przetwarza i rodzi nowe pomysły, a jednak zawsze nawiązuje do tego, co już kiedyś było. Dzięki temu moje projekty mają zawsze jakiś punkt odniesienia. Zwykle we wspomnianej wcześniej historii sztuki.

GARDENS. The Royal Beauty

E.S-M: Który z projektów okazał się Twoim największym sukcesem?

UŁJ: Zdecydowanie projekt „Epoki Warszawy”. Projekt, który tworzyłam przez trzy lata z Martyną Jeziorską, kostiumografem i kulturoznawcą oraz z Jackiem Szychtem, fotografem. Projekt powstał w oparciu o nasz (mój i Martyny) pokaz mody „Między rockiem a barokiem”, który przedstawiał trendy zachodzące w modzie od baroku do lat 80. XX wieku. „Epoki Warszawy” po prostu rozwinęły ten temat na fotografiach. Ja z Martyną kreowałyśmy każdą sesję, wymyślałyśmy historię, wybierałyśmy ludzi (łącznie ponad 120 modeli), szyłyśmy kostiumy, załatwiałyśmy lokacje, ustawiałyśmy scenografię i rekwizyty, wykonywałyśmy charakteryzację, a potem Jacek to wszystko fotografował. Zwieńczeniem naszych działań była autorska plenerowa, podświetlana nocą wystawa, która stanęła na placu Zamkowym w Warszawie na 4 tygodnie późną wiosną 2015 roku. Następnie wystawa stanęła na całe wakacje na Lotnisku Chopina. Wisienką na torcie było spełnienie naszego innego marzenia – firma Wedel specjalnie na tę okazję przygotowała dla nas serię torcików wedlowskich z nazwą naszego projektu.

Projekt Epoki Warszawy i fot. Jacek Szycht, Modelka: Miriam Czakon

E.S-M: W edytorialach pojawiają się znani artyści. Jak nawiązaliście współprace? Jak przyjmują propozycje do udziału w sesjach? Z kim była ciekawa współpraca?

UŁJ: Uwielbiam pracować z aktorami. Są to ludzie o niesamowitym wyczuciu postaci, kameleony, są niezwykle plastyczni i otwarci na ludzi. Ta mieszanka sprawia, że praca z nimi to nie tylko ogromna przyjemność, ale to też zawsze zaskoczenie jak wspaniale potrafią ubogacić mój pomysł. Pierwszym aktorem z którym nawiązałam współpracę już ponad 10 lat temu był Maciek Radel. Do dzisiaj mamy świetny kontakt, a Maciej został nadwornym aktorem, każdego mojego projektu. Wiele z późniejszych współprac z aktorami narodziło się właśnie dzięki niemu. Ale prawdą jest, że artystów trzeba po prostu pytać. Zwykle wykazują ogromny entuzjazm w kwestii ich udziału w czymś nowym. Bardzo lubię, też pracować z Tomkiem Ciachorowskim, to nie tylko świetny aktor, ale też cudowny człowiek. Od szkolnych bardzo lubię teatr Studio Buffo, od zawsze podziwiam kunszt i talent Janusza Józefowicza. Praca z aktorami z jego zespołu zawsze przynosi fantastyczny efekt.

E.S-M: Wracając do „Księżniczki Sutaszu”. Jakie są Twoje plany na przyszłość związane z tym edytorialem?

UŁJ: Projekt od początku był po prostu eksperymentem. Miało być to jednorazowe wydarzenie, nie mamy więc konkretnych planów związanych z tymi fotografiami.  Jednak już trwają rozmowy, aby projekt stał się cykliczny. Prawdopodobnie raz do roku będziemy podejmowały się takiej współpracy w ramach „Projektu Sutasz”.

E.S-M: Jak to jest realizować marzenie?

UŁJ: Dla mnie osobiście jest w tym coś mistycznego, nadprzyrodzonego. Spełnione marzenie to znak, że pójście za wewnętrznym głosem, serca, intuicji, było dobrą decyzją. Dla mnie to zawsze nie tylko ogromna radość i poczucie spełnienia, ale przede wszystkim dowód na to, że gdzieś w środku nas zawsze wiemy co wybrać i w którą iść stronę. Niezależnie od tego, jak głupie może to się wydawać innym i jak bardzo jest to tak zwany „wyświechtany frazes” naprawdę warto słuchać głosu serca. Bo ono zawsze chce od życia czegoś więcej. 

Strona www: www.gardenstheroyalbeauty.pl

Facebook: https://www.facebook.com/jeziorskaleczycka/

Instagram: https://www.instagram.com/jeziorskaleczycka/

Z Urszula Łęczycką Jeziorską rozmawiała Ewelina Salwuk-Marko

Share

Podziel się swoją opinią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koniecznie przeczytaj!
Wewnętrzne nośniki reklamy przystosowane są do umieszczenia wewnątrz zamkniętych przestrzeni.…