Projektantka Ewa Stepaniuk – Kobiecość, przepych ze smakiem i ekstrawagancja! Wywiad
Projekty Ewy Stepaniuk, są wyraziste i niesztampowe – bardzo wyróżniają się na tle innych polskich projektantów. Są połączeniem wiktoriańskiego stylu z elementami współczesnymi. Ewa nie boi się odważnych krojów, mocnych akcentów i wyrazistych dodatków. W jej projektach widać kunszt, zaangażowanie i wiele godzin pracy nad projektem. Projektantka ma swój własny styl, który rozwija z każdą nową kolekcją, jednak zawsze pozostaje wierna bogatym zdobieniom, które są charakterystyczne dla jej twórczości. Kobiecość, przepych ze smakiem i ekstrawagancja na wysokim poziome – to wszytko oferuje nam projektantka Ewa Stepaniuk z Wrocławia!
Ewelina Salwuk-Marko: Zawsze ciągnęło Cie do projektowania. Jednak po drodze napotykałaś różne przeciwności. Jak zaczęła się Twoja przygoda z projektowaniem?
Ewa Stepaniuk: Na początku moja kariera niestety potoczyła się w innym kierunku. Początkowo moi rodzice nie podzielali mojego artystycznego zapału, dlatego najpierw skończyłam historię na Uniwersytecie Zielonogórskim. Następnie rozpoczęłam pracę w szkole średniej w Lesznie, gdzie wspólnie z wicedyrektor Arletą Puk otworzyłyśmy agencję modelingową Prestige, by zachęcić uczniów początkowo do promocji szkoły. Agencja tak się rozwinęła, że niedługo zaczęłyśmy organizować pokazy mody w Polsce i w Niemczech, podczas których wystawiałyśmy projekty min. Renaty Potrzeby, Angeliki Krall-Świetlik, a z czasem również moje. Po rozmowie z Renatą Potrzebą, która zwróciła mi uwagę jak ważne są w pracy projektanta ukończone studia na Akademii Sztuk
Pięknych, wróciła myśl o upragnionych studiach.
E.S-M. A mąż?
E.S: Niestety mój mąż nie podzielał mojej decyzji i pomimo zdanych egzaminów na studia artystyczne, zrezygnowałam z nich. 2 lata później ponownie postanowiłam wysłać podanie na upragnione studia, ale upór mojego męża zwyciężył i zamiast studiów w Łodzi rozpoczęłam studia w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Katowicach. I dzisiaj wiem, że nie była to dobra decyzja! Należę do osób ambitnych, dlatego nie wyobrażałam sobie, aby tych studiów nie skończyć. Patrząc na miłość do pracy i zaangażowanie w badania psychologiczne mojego promotora dr Igora Pietkiewicza, postanowiłam zawalczyć o swoje marzenia i będąc na ostatnim roku psychologii w 2013 r. rozpoczęłam równocześnie studia na łódzkim ASP. To był bardzo wyczerpujący rok. Łączenie tych 2 kierunków nie było łatwe.
E.S-M: Musiało to być bardzo wyczerpujące…
E.S: Tak, bardzo. Szczególnie przygotowania do sesji na obydwu kierunkach. Zdarzały się tygodnie, kiedy spałam tylko kilka godzin. Ale wiedziałam, że to ma sens! Bardzo się cieszę z ukończonych studiów artystycznych. Te studia bardzo różniły się od wcześniej skończonych.
oraz Klaudia Żogała
E.S-M. Czym konkretnie się różniły się te studia?
E.S: Na ASP w Łodzi – student ma bardzo dużo możliwości rozwoju, bardzo dużo zajęć praktycznych. Świetnie poprowadzona konstrukcja przez dr hab Dorotę Sak, stała się solidnym fundamentem w tworzeniu moich kolekcji. Absolwent po ASP nie tylko tworzy kompatybilną kolekcję, ale potrafi ją dobrze uszyć. W 2016 r ukończyłam studia na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi na wydziale projektowania ubioru. Moja kolekcja dyplomowa „Wiktoriański przepych” otrzymała nominację do Gali Dyplomowej
najlepszych dyplomów roku 2016. Jestem przekonana o tym, że każdy projektant mody, aby mieć dobre kolekcje, musi mieć solidne przygotowanie w zakresie konstrukcji i szycia! Obecnie mamy
spory wysyp projektantów mody i bardzo często słabo wykonane projekty. Dziękuję moim sponsorom francuskiej firmie NOT’S i Marwanowi Saifi – Saifi HairTransplant za wsparcie jakie mi okazali podczas tworzenia i wystawiania moich kolekcji zagranicą.
E.S-M: Twoje projekty są bardzo kobiece, odważne, pełne dodatków, zdobień czy to świadczy o tym, że lubisz bawić się modą?
E.S: Okres dorastania spędzałam w sklepach jubilerskich… Początkowo projektowałam kolekcje typu casual, ale kompletnie się w tym nie sprawdzałam. Wydawało mi się, że są bardzo smutne, zwyczajne. Zapragnęłam tchnąć ducha w moje projekty. Studiując historię ubioru, właśnie epoka wiktoriańska stała się bardzo bliska mojemu sercu, mnóstwo było tam koronek czy zdobień. Moja kolekcja dyplomowa „Wiktoriański przepych” zapoczątkowała w mojej pracowni kierunek, którym podążam po dziś dzień.
E.SM: Ja widzę w Twoich projektach inspirację zaczerpniętą z duetu Dolce&Gabbana, gdzie kobieta jest jak bogini. Kochasz złoto, kamienie – widać to w projektach. Czego jednak nie zaprojektuje Ewa Stepaniuk?
E.S: Każdej klientce poświęcam bardzo dużo czasu. Zanim zabierzemy się za projektowanie, chcę ją poznać, dowiedzieć się co lubi, a co ją drażni. Gdy już wchodzę w Jej skórę, łatwiej mi jest spełnić oczekiwania co do kreacji. Oczywiście ciągnę je w swoją stronę i namawiam do złego, proponując większe dekolt, szersze rozcięcia. Kobieta w moich oczach jest bardzo zmysłowa i taką staram się zawsze kreować. A więc nie mogę wskazać rzeczy, której bym nie zaprojektowała, zawsze jednak te projekty będą w jakiś sposób odzwierciedlały moje spojrzenie na modę, na kobietę. Jestem pewna, że nawet dres czymś bym ozdobiła.
E.S-M: Twoje projekty są bardzo odważne, pojawiają się nie tylko w naszym kraju ale i za granicą. Jak reagują klientki z innych krańców świata? Co je wyróżnia od Polek?
E.S: Wbrew obiegowej opinii kraje Bliskiego Wschodu takie jak Emiraty, Katar, to miejsca gdzie kobiety noszą się skromnie i zachowawczo. Akurat! Jeszcze nigdzie nie widziałam tak odważnej bielizny! Stroje arabek, które ukrywają pod abajami potrafią zadziwiać kunsztem i bogactwem zdobień. Świat przed pandemią tak się skurczył i przemieszał, że właściwie w jakim zakątku świata bym się nie znalazła, tam największe uznanie zawsze słyszałam w ustach Rosjanek. Carska Rosja miała swój styl, w który doskonale wpisuje się moja moda.
E.S-M: Gdzie Cię jeszcze nie było? Prezentowałaś swoje kolekcje na wydarzeniach mody w Paryżu, Dubaju…
E.S: To właśnie Moskwa miała być moim kolejnym przystankiem. Pandemia pokrzyżowała mi plany, bo zamierzałam tej wiosny wziąć udział w Mercedes Benz Fashion Week w Moskwie. Niestety stało się inaczej. Większość wydarzeń modowych zostało zawieszonych do 2021 roku i ogromna praca włożona w przygotowanie do tego wyjazdu, poszła na marne. Niestety inaczej i zdecydowanie mniej skutecznie nawiązuje się kontakty handlowe zza biurka…
E.S-M: Jak sytuacja związana z pandemią wpłynęła na Twoją prace?
E.S: Uważnie obserwuje teraz jak zmienia się świat i rynek w dobie pandemii. Trudno jest mi w tej sytuacji konkretyzować plany. Dziękuje wszystkim moim klientkom, że wspierały mnie w tych trudnych chwilach. Boleję natomiast nad tym, że my projektanci nie mamy w Polsce wspólnej reprezentacji – klastra czy izby handlowej, która wspierałaby polskie firmy w internacjonalizacji. Dwa lata temu na Modopolis w Łodzi powołaliśmy wprawdzie do życia Polish Fashion Cluster, ale bez wsparcia finansowego jego działania, są póki co niewystarczające, choć i tak udało nam się nawiązać współpracę z Turecką Izbą Handlową i dwa razy wysłać grupę projektantów na targi tkanin do Bursy.
E.S-M: Ubierałaś różne gwiazdy i znane osoby m.in Michała Szpaka czy Olge Szomańską… Z kim obecnie współpracujesz? Kogo zobaczymy w Twoich kreacjach?
E.S: Ubranie Michała Szpaka było moim marzeniem. Jest postacią, którą bardzo podziwiam. Udało mi się ubrać nie tylko jego ale też jego siostrę – Marlenę – na koncert Classica Tour w Chicago. To wspaniali artyści, którzy zawsze są bardzo mile widziani w moim Atelier. Obecnie współpracuję ze wspaniałą Mariolą Berg – producentem i managerem gwiazd. Dzięki Niej poznaję dużo ciekawych osób z artystycznego świata. Dla mnie cudowną postacią jest Monika Jarosińska, dzięki której moje płaszcze zostały zareklamowane w Polsacie w programie „All together now – Śpiewajmy Razem!”. Miło również wspominam współpracę z Olgą Szomańską, która wystąpiła w sukni mojego projektu na festiwalu w Międzyzdrojach. Lubię ludzi, którzy pomimo swojej kariery pozostali normalni, wówczas są prawdziwi…
E.S-M: Jak łączysz pracę, podróże z macierzyństwem? Masz na to jakąś złotą receptę?
E.S: Praktycznie nie mam życia prywatnego, ponieważ ciężko jest pogodzić pracę projektanta z domem rodzinnym. Żeby to zrobić, muszą być dwie osoby chętne do współpracy. Dla moich dzieci Atelier to drugi dom, spotykają się tam z córką mojej dyrektor zarządzającej, zatem, po odrobieniu lekcji, czas płynie im bardzo szybko na dobrej zabawie. Przychodząc do domu często myślę o swoich kolekcjach, klientkach. Tworząc kolekcję wyznaczam sobie czas na jej realizację i zawsze staram się go wykorzystać w 100%, dlatego często również pracuję nocami. Cały czas pojawiają się nowe pomysły. Jestem tak pochłonięta moją kolekcją, że często nie czuję zmęczenia.
E.S-M: Co jest najtrudniejsze w życiu projektantki?
E.S: Prawdziwy artysta nigdy nie jest zadowolony z efektów swojej pracy. I to jest ciągła walka wewnętrzna, dążenie do doskonałości. Artysta musi mieć wokół siebie ludzi, którzy go będą wspierać, dodawać mu sił i pewności siebie. Dlatego nie myślcie sobie, że publikując kolejne projekty czuję tylko i wyłącznie dumę i samozadowolenie. Nie! Ja za każdym razem intensywnie myślę, czy to się spodoba, czy zostanie pozytywnie odebrane, czy nie posypie się fala negatywnych komentarzy… Na szczęście nie jest tak źle.
E.S-M:Dokończ zdanie .. Jestem #KapitalnąBabką bo…
E.S: bo walczę o swoje marzenia i pokazuję moim dzieciom, że nie ma rzeczy niemożliwych jeśli się tylko czegoś chce.
E.S-M: Rada którą udzieliłabyś naszym czytelniczkom…
E.S: Jeśli chcesz prowadzić biznes, szukaj wkoło siebie innych kobiet, których kompetencje uzupełniają Twoje. Prawie na pewno utworzycie wspaniały, idealnie się uzupełniający zespół, a sukces będzie tylko kwestią czasu. Trzymam za to kciuki!!
Kliknij, aby powiększyć zdjęcie [gm album=480]
Zdjęcia Marek Marzejko