Marina Abramovic: artystka obecna

Czy można siedzieć przez 786 godzin na krześle naprzeciwko kogoś? I jeśli już tak, to kogo? Różne osoby zjawiały się przed Abramovic, na filmie można zauważyć i Orlando Blooma, i jej byłego partnera Ulaya, i mnicha buddyjskiego i całe mnóstwo innych osób. Co w tym interesującego? To przecież tylko patrzenie przez chwilę na stos przypadkowych osób. Może jednak nie tak do końca. Skoro większość z nich parę godzin czekała na spotkanie z artystką, a gdy ochroniarze otwierają muzeum to publiczność biegła sprintem. Jakże różna reakcja od innego performance Mariny pt. ,,Rytm 0”. Ten szaleńczy bieg pokazał jak bardzo widzowie chcą – już, teraz, szybko – poczuć kontakt wzrokowy i jednocześnie każdy musi się na moment zatrzymać podczas spotkania z nią.

marinae

O niej zrobiło się głośno w mediach dzięki tej projekcji i wystawie w MoMA przedstawiającej całą dotychczasową pracę. Warto wspomnieć dokładniej jej perfomance, np. ,,Imponderabilia” (1977), gdzie trzeba przejść między dwoma nagimi ludźmi – nią i partnerem Ulayem, aby dostać się do kolejnej sali w galerii.  Inny, z 1975 r. – czesanie się tak mocno aż do pojawienia się rany na głowie – ,,Art Must Be Beautiful / Artist Must Be Beautiful”. Jeden z najbardziej kontrowersyjnych – a może odkrywającym ludzką naturę – to ,,Rytm 0”. Marina ustawiła się za stołem, na którym znajdowało się 72 rzeczy do użytku widzów wobec niej – np. nożyczki, piórko, pistolet, bat. Ludzie z czasem złamali granicę cielesną i np. pocięli jej ubrania, pokłuli kolcami. Kiedy po 6 godzinach wszystko się skończyło, poszła zakrwawiona w kierunku publiczności – ta uciekła w popłochu. W 1997 podczas ,, Balkan Baroque”  na Festiwalu Biennale ubrana w biel czyściła godzinami stos kości zwierzęcych i jednocześnie śpiewała melodię rytuału puryfikacji.  A to tylko kilka z jej wszystkich bolesnych prac.

Skąd w niej taka skłonność do niszczenia się? W filmie tłumaczy, że jej rodzice byli skupieni na sobie i pracy. Ojciec – wojskowy, matka – historyczka sztuki i dyrektorka Muzeum Rewolucji. Nie przytulała, nie była dla niej czuła. Nawet podczas spania Abramovic była uczona, żeby trzymać ryzy i nie rozwalać się na łóżku. Natomiast babcia, dla której ważna była religia, rozpieszczała wnuczkę. Te przeciwieństwa stworzyły Marinę jako osobę jednocześnie twardą i delikatną. Artystka – moim zdaniem- trochę jak żołnierz, pragnący sprawdzać co jakiś czas swoje granice. Ale też jak wata cukrowa – jej struktura to przecież zwykły cukier, jednak ona sama sprawia wrażenie czegoś nierzeczywistego i trudnego do uchwycenia.

Zresztą Abramovic zorganizowała grupę uczestników, którzy mają wcielić się w nią lub Ulaya podczas jej perfomanców w MoMA. Zabrała ich na wieś, aby przez proste czynności –  np. siedzenie na krzesłach naprzeciwko siebie i milczenie, kąpiel bez ubrań w jeziorze, chodzenie w lesie i spoglądanie w lustro – bardziej poznali siebie i lepiej przygotowali się do perfomanców. Ponieważ, jak sama mówi o tym, jest to coś przepływ energii oraz stan umysłu niż sztuczne działanie:

,,First of all: what is performance? Performance is some kind of mental and physical construction in which an artist steps in, in front of the public. Performance is not a theatre piece, is not something that you learn and then act, playing somebody else. It’s more like a direct transmission of energy…The more the public, the better the performance gets, the more energy is passing through the space. (Abramovic, 2002: 27)”

źródło : www.artandeducation.net

W filmie wypowiadają się jej współpracownicy oraz były partner Ulay ( Frank Uwe Laysiepen ). Mimo zakończonego związku jest między nimi nić sympatii i podziwu dla tego drugiego. Łączącą ich relacje, która trwała ok. 12 lat, Ulay przedstawił mniej więcej jako ,,spotkanie dwóch tych samych dusz, bliźniaki nie mogące tworzyć kompletnie dopóki się nie spotkały, jeden organizm w dwóch ciałach”. Bardzo zobowiązujące, ale im bardziej doskonalili się, tym gorzej żyło im się ze sobą. W końcu ich ostatni performance polegał na 3 miesięcznym przejściu Wielkiego Muru Chińskiego od jego przeciwnych końców i spotkaniu się w połowie. Ona ubrała się w czerwień – jak bardzo lubi ten kolor, może zobaczyć później w filmie , gdy leży chora w łóżku, ubrana w czerwoną pidżamę, w czerwonej pościeli. On wybrał niebieski strój. Z założenia ten performance miał skończyć się ślubem, a zakończył rozstaniem. Był to jeden z najbardziej stresujących momentów w jej życiu, gdzie nałożyły się problemy uczuciowe i  zawodowe. Nie wiedziała jak tworzyć, bo jak dotąd robiła to z partnerem. Nie wiedziała kim jest, bo jak dotąd widziała siebie jako artystkę pozbawioną kobiecości. Chciała zostawić ten stan rozpaczy i braku kreatywności. Chciała po prostu być szczęśliwa.

Abramovic wtedy odkryła, że może – i chce – bardziej poznać świat w kierunku ,,mieć” a nie ,,być”. Zauważyła przyjemność w dbaniu o siebie, fotografii,  kupowaniu ubrań, np. u Givenchy. Przez chwilę można przypatrzeć się jak rozmawia z projektantem w. w marki, Riccardo Tiscim. W ,,Artystce obecnej” podczas 3 miesięcznego performance zmienia co jakiś czas kolor, ale nie krój sukienki, w której siedzi  – najpierw to czerwień, później granat, na końcu biel.

marinatisciklaus

Sama Abramovic w filmie sprawia wrażenie raczej kruchej i nieśmiałej niż pewnej siebie. Co jakiś czas szuka wzrokiem współpracowników, można by pomyśleć – czy to ta sama kobieta, która z zakrytą twarzą tańczyła nago do utraty tchu, razem z Ulayem siedziała na krześle – bez jedzenia, korzystała wyłącznie z wody – i tak przez 19 dni (on zrezygnował wcześniej), czy policzkowała się z nim do kresu wytrzymałości?  Jednak gdy przed rozpoczęciem prac do performance w MoMA pracujący tam przyjaciel Klaus Biesenbach zapytał ją, czy zdaje sobie sprawę z zagrożenia zdrowia? Następnego dnia rano Marina zadzwoniła z wiadomością, że decyduje się na ten performance. Końcowa scena obrazuje jej radość z kontaktu z publicznością. W dzieciństwie brakowało jej uwagi rodziców, teraz odebrała to sobie z nawiązką. W końcu pół miliona osób przyszło tylko po to, aby spojrzeć  przez chwilę w jej oczy. Mało? W każdym razie, podczas oglądania okazuje się, że siedzenie naprzeciwko siebie i patrzenie na drugiego człowieka przestaje być czymś mało znaczącym.

Jej dawne performance wciąż niejednego szokują, zmuszają do zastanowienia czy po prostu w jakiś sposób oddziałują. Nie da się w kilkunastu słowach opisać filmu o niej. Mimo, że trwa on ok. 101 minut, to z powodu ilości zdarzeń można by zrobić z niego mini – serial. Ale film i tak polecam, bo jest ciekawym wstępem do zapoznania się z twórczością artystki.

Relacja mody i sztuki u Abramovic:

Małgorzata Rybak

Źródło zdjęć: www.dogwoofglobal.com, www. www1.pictures.zimbio.com

Share

Podziel się swoją opinią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koniecznie przeczytaj!
Zawsze mówisz „nie zetnę ich, przecież zawsze mogę je upiąć”-…