Monika Mularska-Kucharek: Nazywam swoje wiersze poezjoterapią

– W poezji cudowne jest to, że pisanie wierszy to podróż po najbardziej skrywanych zakamarkach serca i duszy, sposób na zwerbalizowanie tego, co mniej lub bardziej uświadomione. To także niepowtarzalna szansa na wyjawienie sekretów, marzeń, pragnień, tęsknot, zawiedzonych nadziei, rozczarowań… – mówi Monika Mularska-Kucharek, autorka tomiku „Odnalezione nadzieje”. 

Jesteśmy świeżo po premierze tomiku „Odnalezione nadzieje” – wierszy o blaskach i cieniach ludzkiego życia, o radościach i smutkach, nadziejach i rozczarowaniach. Co było motorem do jego powstania i wydania?

Przede wszystkim potrzeba podzielenia się z Czytelnikami poetyckimi refleksjami na temat meandrów ludzkiego życia, a także przekazanie różnych prawd o życiu w pozytywny i konstruktywny sposób. W swoich wierszach dotykam nie tylko tego, co miłe i przyjemne, ale również i tego, co trudne i przykre. Zawsze jednak staram się pokazywać człowiekowi tę jasną stronę życia. Pragnę pocieszyć, uspokoić, pomóc zrozumieć, inspirować do zmian, zarażać optymizmem, zachęcać do poszukiwani szczęścia, czerpania radości z życia. We właściwy sposób moje intencje odczytała jedna z recenzentek tego tomiku. Zdaniem psycholog i terapeutki Ewy Woydyłło-Osiatyńskiej w mojej poezji „próżno szukać rozpaczy i smutku, chociaż romantyzmu nie brakuje. Jest to jednak romantyzm optymistyczny. Strofy o jasnej stronie życia układają się w medytację pogodną, ufną i uspokajającą. Obiecują miłość, przychylność św. Walentego i nie tylko łagodny dotyk natury, lecz dotyk samego anioła (…). Dzięki tym wierszom dajemy szansę naszej duszy unieść się ku niebu i słońcu”.

Skąd czerpiesz inspiracje do swoich wierszy? Własne życie, czy może znajomych, przyjaciół?

Każdy wiersz powstał pod wpływem inspirujących doświadczeń z podróży po bezdrożach ludzkiego życia, zarówno mojego, jak i tych, których miałam okazję spotkać. Oczywiście każdy z utworów ma swoją historię i powstał z jakiegoś powodu. Niektóre dotyczą moich, bardzo osobistych przeżyć, doświadczeń, a niektóre osób, którym pomagałam np. terapeutycznie. Choćby tak, jak wiersz „Wybaczyć”, „Podróż” czy „Uroki młodości”. Pamiętam, że kiedyś po powrocie z gabinetu napisałam wiersz, który był reakcją na trudną rozmowę z pewną kobietą, która doświadczyła w swoim życiu bardzo dużo przykrości i opublikowałam go na swoim Fanpage’u. I choć nie zamieściłam żadnego komentarza typu po co i dlaczego, to na kolejnej sesji usłyszałam od tej właśnie kobiety, że czytając post z wierszem miała wrażenie, jakby powstał z myślą o niej, i że jest piękną puentą tego, nad czym pracowałyśmy. Nie myliła się w swoich odczuciach – wiersz był o niej.

Do kogo kierujesz „Odnalezione nadzieje”? Szufladkujesz swoich odbiorców?

Kieruje je do każdego, kto chciałby wyruszyć w głąb swojego serca i umysłu w towarzystwie wierszy o blaskach i cieniach ludzkiego życia, o radościach i smutkach, nadziejach i rozczarowaniach. Często słyszę od osób, które czytają moje wiersze, że piszę o tym, co jest im bardzo bliskie, że poruszam tematy dnia codziennego, odnosząc się do tego, co ważne i bliskie człowiekowi. Trudno się zatem dziwić, że lektura tych wierszy daje poczucie czytelnikowi, że dany wiersz jest pisany z myślą o nim. Dlatego też w przedmowie do tomiku wierszy napisałam, że niewykluczone, iż czytając moją poezję ktoś odnajdzie w tych wierszach cząstkę siebie, utożsami się z jakimś zdaniem, któreś z nich kogoś poruszy, a inne z kolei pocieszy. Niewykluczone, że poetycko przekazane prawdy o życiu zainspirują czytającego do innego spojrzenia na siebie, relacje, potrzeby, tęsknoty, problemy. Dlatego też odważnie przyznaję, że nieśmiało marzę, aby ta poetycka podróż po meandrach życia była na tyle owocna, żeby ludzie mogli jak najczęściej doświadczać w swoim życiu rzeczy niezwykłych i nadludzkich. Żeby „to wzburzone morze ludzkich spraw”, o których pisze w wierszu „Dotyk anioła”, a z którym przychodzi nam się niejednokrotnie mierzyć, zostało zniweczone przez odnalezione nadzieje. I tego życzę Czytelnikom, pełna wdzięczności, za wiele wspaniałych chwil w moim życiu, i za ludzi, którzy mnie otaczają i inspirują do pisania wierszy.

Pamiętasz swój pierwszy wiersz? Jak to się stało, że z pasji do pisania zrodził się pomysł na coś poważniejszego? Na biznes, bo przecież sprzedajesz z sukcesem swoje książki i poezję?

Oczywiście, że pamiętam swój pierwszy wiersz, choć było to bardzo dawno, bo jeszcze w szkole podstawowej, a dokładnie ponad 25 lat temu. Swoją drogą, jak to brzmi! Od zawsze uwielbiałam poezję. Do tego stopnia, że brałam udział w każdym konkursie recytatorskim, w każdej akademii, byleby tylko móc recytować jakiś wiersz. Czasami uczyłam się wiersza na pamięć tak dla siebie, co bawiło moje koleżanki. Fascynowała mnie poezja Wisławy Szymborskiej i księdza Jana Twardowskiego. Pisanie wierszy nie do szuflady zaczęłam kilka lat temu i początkowo była to forma autoterapii i pragnienie uzewnętrznienia tego, co w sercu i głowie, opowiedzenie o swoich pozytywnych i trudnych doświadczeniach. Kiedy zaczęłam czytywać te wiersze na szkoleniach czy warsztatach, wykładach, to słyszałam wiele pozytywnych słów, które motywowały mnie do pisania i zainspirowały do ich upowszechnienia. Nazywam swoje wiersze poezjoterapią.

Co poradziłabyś osobom piszącym do tzw. szuflady? Którzy boją się pokazać światu swoją twórczość, choć bardzo chcą by ujrzała światło dzienne…

W moim przekonaniu, to czy piszemy do szuflady czy też upowszechniamy poetycką twórczość, to zawsze decyzja autora, która często uwarunkowana jest różnymi intencjami czy też celem pisania wierszy. Myślę sobie, że bardzo często, poezja to forma autoterapii, a tym, którzy piszą, brak niekiedy odwagi, żeby podzielić się swoją twórczością z innymi. Wiąże się to z obawą przed oceną, rekcją, czy też lękiem przed pokazaniem światu swoich refleksji, myśli, emocji, czyli po prostu wyrażeniem siebie. Z pewnością są to kwestie, które, mówiąc językiem terapeutycznym, można przepracować. Dlatego zachęcałabym takie osoby do uporania się z lękiem, obawami, zainspirowała i wzmocniła te pozytywne przekonania. Zresztą miałam już takie sytuacje, kiedy ktoś po rozmowie ze mną, dzielił się swoją twórczością. Dla przykładu, kiedyś pewna pani przyniosła mi wiersz, który w szufladzie leżał prawie 10 lat. Był naprawdę poruszający. Został przez nią napisany jako reakcja na śmierć jej mamy.

Co daje Ci pisanie wierszy?

Czasem bywa to dla mnie forma autoterapii, takie lekarstwo dla duszy. W poezji cudowne jest to, że pisanie wierszy to podróż po najbardziej skrywanych zakamarkach serca i duszy, sposób na zwerbalizowanie tego, co mniej lub bardziej uświadomione. To także niepowtarzalna szansa na wyjawienie sekretów, marzeń, pragnień, tęsknot, zawiedzonych nadziei, rozczarowań…Nie zawsze chcemy się tym dzielić z innymi. A poezja, mówiąc słowami mojego wiersza pt. „Sekrety poezji”, tychże sekretów nie wyjawia nigdy i nikomu.

W opisie „Odnalezionych nadziei” życzysz wszystkim, aby „to wzburzone morze ludzkich spraw”, z którym przychodzi nam się niejednokrotnie mierzyć, zostało uspokojone przez odnalezione nadzieje. Jak ich nie przegapić?

Patrzeć na siebie i życie z większą uważnością, dostrzegać to, co pozytywne, dobre, troszczyć się o siebie, o relacje, szukać wsparcia, jeśli go potrzebujemy, otaczać się życzliwymi ludźmi, dbać o higienę myśli i wprowadzać dobre nawyki w nasze codzienne życie. A poza tym, zapraszam, aby podobnie, jak ja nieustannie wyglądać:

przez cudne okno
ubrane w piękne barwy,
otoczone pnącą się nadzieją,
z widokiem na lepsze jutro,
o czym piszę w wierszu „Odnalezione nadzieje”, aby widzieć:

proste, przyjazne drogi,
wydeptane szczęściem ścieżki,
radosne twarze wędrujących,
serdeczne nieśmiałe gesty,
serca pełne szczerej miłości.

Z pewnością wtedy łatwiej się żyje, nawet wówczas, kiedy przychodzi się nam mierzyć z trudnościami.

O czym marzysz?

Pozwól, że odpowiem fragment swojego wiersza pt. „W drodze po lepszy dzień”.

Zmierzam ku PRZYSZŁOŚCI –
niepewnej i nieodkrytej.
Pełnej nadziei na lepsze jutro,
wiary w ludzkie i nadludzkie siły,
miłości do życia i serca dla ludzi.
Przyszłości, o którą cicho proszę
i o której odważnie marzę.

A z takich przyziemnych spraw, to marzy mi się powrót na salę szkoleniową, na zajęcia face tu face, na spotkania z czytelnikami czy na aule, gdzie mogłabym mówić do kilkuset osób i znów widzieć te zasłuchane twarze uczestników moich wykładów. Naprawdę bardzo mi tego brakuje!

Plany na rok 2021?

Przede wszystkim powołanie Łódzkiej Akademii Kobiecości, która będzie funkcjonować we współpracy i w strukturach Centrum Kultury Młodych w Łodzi. Misją Akademii jest podejmowanie inicjatyw rozwijających kobiecą osobowość, przedsiębiorczość oraz motywujących do działania w zgodzie z sobą i na przekór stereotypom. Startujemy 18 stycznia 2021 roku, a więc już niebawem. Chciałabym także zaangażować się bardziej w działalność charytatywną. Już w lutym zamierzam zorganizować we współpracy z Centrum Kultury Młodych koncert na rzecz podopiecznych Fundacji Gajusz pt. Z miłości do ludzi i życia. Poza tym, w planach mam także pewien projekt książkowy. Inne plany zależą w dużej mierze od sytuacji związanej z pandemią, ale jestem dobrej myśli i wierzę, że uda się je zrealizować. W szczególności mój wieczór autorski, który miał odbyć się 18 kwietnia ubiegłego roku.

Rozmawiała: Ilona Adamska

Książka „Odnalezione nadzieje”, jak i pozostałe publikacje Moniki Mularskiej-Kucharek do nabycie w sklepie internetowym:

Share

Podziel się swoją opinią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koniecznie przeczytaj!
Stylowe i praktyczne - kowbojki to absolutny must have każdej…