Medycyna estetyczna w rozporządzeniu ministra. Lekarze i pacjenci poczekają na konkrety

Rozporządzenie w sprawie umiejętności zawodowych lekarzy i lekarzy dentystów weszło w życie w piątek 7 lipca. Na dalsze regulacje czekają pacjenci zagrożeni ryzykiem powikłań i mozolną walką o rekompensaty za zdrowie zrujnowane przez osoby, które świadczą usługi medyczne bez należytych uprawnień.

Rozporządzenie ministra zdrowia zawiera 57 rodzajów umiejętności, w których lekarz i lekarz dentysta mogą uzyskać certyfikat. Dokument przyznawany przez towarzystwa naukowe i państwowe instytuty badawcze ma potwierdzać dodatkowe umiejętności zawodowe w zakresie określonych procedur medycznych. Jak zapewnia resort, rozporządzenia ujednolici ścieżkę certyfikowania umiejętności – która będzie nadzorowana przez Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego (CMKP).

“Róbta co chceta” igłą i botoksem. Klienci gabinetów piękności bezbronni

Wśród umiejętności wymienionych w rozporządzeniu po raz pierwszy w polskim prawodawstwie pojawia się hasło „medycyna estetyczno-naprawcza”. Hasło, a nie termin, bowiem ustawodawca dalej nie precyzuje, czym medycyna estetyczna jest i jakie zabiegi obejmuje. W resorcie zdrowia od miesięcy trwały prace nad jasną definicją i listą takich procedur, ale na ostatniej prostej zostały one zamrożone. Do głosu dochodzą kosmetyczki i kosmetologowie, którzy zarabiają na nieprecyzyjnych przepisach.

W wielu zabiegach wykorzystują oni wysokoenergetyczne lasery, krew, osocze, nici czy wypełniacze, które mogą być używane tylko przez lekarzy. Brak reakcji ze strony organów państwa doprowadził do tego, że za medycynę estetyczną wzięli się weterynarz, aktor, youtuber czy instagramerka. Wykonywanie procedur medycznych przez osobę bez wykształcenia naraża klientów na ryzyko poważnych powikłań, a fakt, że nie mają oni statusu pacjenta, znacznie utrudnia im uzyskanie odszkodowania lub zadośćuczynienia.

O uszczelnienie przepisów i likwidację groźnej dla pacjentów szarej strefy apeluje Stowarzyszenie Lekarzy Dermatologów Estetycznych (SLDE). W ich imieniu wystąpił nawet poseł PiS Kazimierz Matuszny, który złożył interpelację poselską do resortu zdrowia. Polityk chce wiedzieć, czy do polskiego porządku prawnego zostanie wprowadzona legalna definicja medycyny estetycznej oraz wykaz i podział procedur, które będą mogły być stosowane wyłącznie przez lekarzy.

Poseł podziela stanowisko SLDE, które apeluje do ministerstwa o uzupełnienie ustawowej definicji świadczenia zdrowotnego o „działania służące przywracaniu lub poprawie fizycznego lub psychicznego samopoczucia oraz społecznego funkcjonowania pacjenta, poprzez zmianę jego wyglądu, wiążące się z ingerencją w tkanki ludzkie”. To wyraźnie oddzieliłoby usługi kosmetyczne, takie jak manicure czy peeling, od zastrzyków z botoksem czy liftingu, które stałyby się wyłączną domeną lekarzy.

Rząd nie chce drażnić branży beauty. “Prace wstrzymano”

Na takie rozwiązanie nie chcą się zgodzić kosmetyczki i kosmetologowie. Michał Łenczyński ze stowarzyszenia „Beauty Razem” stwierdził nawet, że jeśli regulacje wejdą w życie, pacjenci onkologiczni będą umierać na raka, podczas gdy ich lekarz… będzie depilował komuś odbyt. W programie Money.pl oburzał się, że medycy chcą „wyciąć rynek kosmetologiczny” oraz „w imię szmalu wykonywać zabiegi kosmetologiczne”. Według szacunków, rynek medycyny estetycznej jest w Polsce wart nawet 5 mld zł.

Niższa cena takich zabiegów często sprawia, że pacjenci zapominają o ostrożności i idą do kosmetyczki, która ukończyła jednodniowy kurs. Czy poszlibyśmy na leczenie kanałowe do “stomatologa”, który odbył kilka godzin praktyki i dostał certyfikat wydrukowany z internetu? – pyta prowokacyjnie Michał Gajda, reprezentujący środowisko lekarzy dermatologów. Adwokat przypomina, że kosmetyczki i kosmetolodzy wycofali się z prac nad nowymi przepisami, by teraz skupić się na jego blokowaniu.

Niestety robią to skutecznie. Rozporządzenie było już właściwie gotowe, ale prace wstrzymano. Oficjalnie nikt tego nie przyzna, ale kosmetyczki i kosmetolodzy to zbyt duża grupa potencjalnych wyborców, by zrażać ich do siebie na progu kampanii – mówi Gajda (mowa o nawet 100 tysiącach osób). Jak dodaje adwokat specjalizujący się w prawie medycznym, z każdym tygodniem przybywa mu klientów poszkodowanych w gabinetach piękności.

Ryzyko powikłań mamy też u lekarza, ale pacjent jest prawnie chroniony na szereg sposobów. Klientowi kosmetyczki, który stracił zdrowie po zabiegu, pozostaje wytoczenie sprawy karnej w oparciu o przepisy dotyczące spowodowania uszczerbku na zdrowiu – przekonuje adwokat. Jak dodaje, takie procesy ciągną się latami, bo pozwani często „zapadają się pod ziemię”, a sądy niechętnie decydują o przyznaniu odszkodowania czy zadośćuczynienia.

Materiał partnera

Share

Podziel się swoją opinią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koniecznie przeczytaj!
Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak ważne są twoje oczy dla…