Nie wszystko złoto, co się świeci

 ,,Carrie w wielkim mieście” Candace Bushnell

Książka ,,Carrie w wielkim mieście” miała być z założenia lekturą lekką i przyjemną. Odrobina ironii, więcej humoru, perypetie Carrie Bradshaw i klimat Nowego Jorku .To wszystko się sprawdziło, ale w serialu. Tam Carrie ma już trochę więcej lat. Jest znaną pisarką i mieszka od paru lat w Nowym Jorku. Chodzi z głową w chmurach i czasem bywa zbyt egoistyczna, lecz u większości widzów budzi sympatię. Książka ma pewne podobieństwa – główna bohaterka, miasto. Do tego znane przyjaciółki Carrie i ich miłosne kłopoty. Dlaczego tym razem to serial jest lepszy niż książka? Przecież prawie zawsze sytuacja wygląda odwrotnie. Może z serialami jest inaczej. Czego się spodziewałam? Ciekawej historii , która umili ostatnie dni roku akademickiego.

Carrie-w-wielkim-miescie_Candace-Bushnell,images_big,21,978-83-240-1555-9

Co dostałam? Nudny opis przygód zagubionej dziewczyny, która chce za wszelką cenę odnieść sukces. Nawet nie dziewczyny, moim zdaniem pasuje tu mało używane określenie ,,podlotek”. Carrie w książce ma ok.18 lat i wyjazd do Nowego Jorku ma pokazać – albo być potwierdzeniem i spełnieniem marzeń – czy dziewczyna ma szansę zostać pisarką. W tym celu zapisuje się na kurs dla przyszłych pisarzy. Poznaje tam parę interesujących osób, których wątki mają być dramatyczne, np.  romans nauczyciela i uczennicy. Jest jeszcze Bernard – starszy dramaturg, który ma problemy z byłą żoną. Poznajemy też Samantę Jones, która jest w skomplikowanym związku oraz  Mirandę Hobbes – feministkę i realistkę.  Postacie Mirandy i Samanty są interesująco pokazane a ich zachowania nie powodują irytacji (jak to ma miejsce w przypadku Carrie). Kolejny plus: ich dialogi są realistyczne. Zawsze ironiczne, ale niepozbawione szczypty humoru. Zaletą książki jest również lekkość jej czytania. Zastanawiające są czasem sposoby bohaterki na przetrwanie – zawodowe i towarzyskie. Młoda pisarka stara się przetrwać w Nowym Jorku, czasem uciekając do różnych dziwnych metod. Czasami nie potafiłam sobie ich wyobrazić (czytanie swojej sztuki na przyjęciu pełnym celebrytów?). Zwłaszcza, że dotyczy to dziewczyny, która dopiero poznaje miasto i ludzi. Chociaż może dzięki tej lekturze ktoś odważy się podbić Nowy Jork?

Na koniec parę słów o okładce. Złota, błyszcząca  i zwracająca uwagę. Nie da się obok przejść obojętnie i to właśnie estetyka zachęciła mnie do przeczytania ,,Carrie w wielkim mieście”. Pewne powiedzenie sugeruje: ,,Nie oceniaj książki po okładce”. Czasem bywa tak, że to okładka jest lepsza niż zawartość książki. Dlatego świetna okładka, dobry serial wydawałyby się przepisem na sukces literacki. Mimo to sama książka nie spełniła oczekiwań.

Małgorzata Rybak

Źródło zdjęcia:

www.merlin.pl

Share

Podziel się swoją opinią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koniecznie przeczytaj!
Planując dużo wcześniej dni wyjazdu, możemy sporo zaoszczędzić, lecz nigdy…